No więc tak, jestem nowa Marcela Ferro ^^
Możecie mnie znać z tego bloga : http://magicznaprzyjazniludmiivioli.blogspot.com/ lub tego : http://milosneopowiescitomasettafemeilaitd.blogspot.com/
Dołączyłam do dziewczyn i postanowiłam zacząć pisać o prze Cares, czyli Camili i Andresie. Wybrałam ich z wielu względów, ale i tak najbardziej kocham Fedemiłę ♥ Natalia i Ewa postanowiły że będą opisywać po jednej z par, zaczerpnęły ten pomysł z innego bloga :*
Mam nadzieję że mnie zaakceptujecie *.* Całuję ♥
MARCELA *.*
Strony
▼
wtorek, 29 października 2013
poniedziałek, 21 października 2013
Hejka :D
Wiem, że to nie jest One Part, ale się nie gniewajcie.
Chciałabym napisać coś od siebie.
No więc założyłam bloga.
A oto on:
http://zycie-nie-jest-zawsze-szczesliwe.blogspot.com/
Jest o Violettcie.
Mam nadzieję, że wpadniecie. :D
/Ciasteczko0
sobota, 19 października 2013
One Part 5/ Fedemiła: Artykuł cz.1/ Ewka i Ciasteczko
Pewna młoda dziewczyna szła spokojnie słonecznymi ulicami Buenos Aires. Było słonecznie i wesoło. Jakby wszystkie problemy i troski zniknęły. Wiatr lekko wiał tak aby włosy mogły spokojnie powiewać na wietrze. Szła wolnym krokiem do kawiarenki której jest właścicielką. Będąc w parku usłyszała melodie, piękną melodię. Znała ją ponieważ to jej ulubiona piosenka. Nuciła ją sobie pod nosem. Próbowała złapać rytm. Gdy go złapała zaczęła śpiewać. Poniosło ją, ale się tym nie przejmowała. Tańczyła i śpiewała. Przed nią ktoś położył kubek po kawie. Ludzie zaczęli wrzucać tam pieniądze. Gdy skończyła tańczyć wszyscy bili jej brawo. Ona też zaczęła bić brawo, ale dla grajków ulicznych. Dziewczyna spojrzała w wnętrze kubka. Było tam dużo banknotów. Wzięła papierkowe naczynie i podeszła do bezdomnego człowieka. Podała mu kubek. Uradowany człowiek bardzo dziękował kobiecie. Jej te pieniądze nie były potrzebne. Miała tyle ile potrzebowała, ale miała też dobre serce. Dlatego dała mu pieniądze. Dochodząc do kawiarenki weszła tylną stroną baru. Wyciągała rękę do klamki, ale nie udało jej się to ponieważ ktoś otworzył drzwi szybciej. Upadła. Ktoś uderzył ją z drzwi w czoło. Lekko zła dziewczyna spojrzała na sprawcę wypadku. Zobaczyła wysokiego mężczyznę. Miał wysoką grzywkę, marynarkę i rurki. Dobrze znała tę osobę. To był Federico Pasquarelli. Niezbyt za nim przepadała ponieważ uważał się za lepszego od innych gdyż był sławną gwiazdą. Wstała. Już otwierała buzię żeby na niego nakrzyczeć lecz on zamkną jej ją przykładając rękę.
-Jak nie zaczniesz krzyczeć do dam ci bilety na mój koncert.-powiedział chłopak.
Dziewczyna zabrała rękę z jej ust. Wyciągnęła chusteczkę z torebki i z obrzydzeniem wytarła usta.
-Gdybym jeszcze chciała iść na twój koncert.-odpowiedziała zdenerwowana kobieta.
-Jak to nie? To ty nie jesteś moją fanką?
-A na taką wyglądam?-Odpowiedziała zniesmaczona Ferro.
-Przecież wszyscy mnie lubią.
To najbardziej denerwowało Ludmiłę w jego zachowaniu. Był za bardzo pewny siebie.
-Nie mam zamiaru z tobą rozmawiać.- powiedziała.
Już kierowała się do drzwi lecz on złapał ją za nadgarstek. Zakręcił nią i odsunął jak najdalej od drzwi.
-Chcę z tobą porozmawiać.
-Nie każdy ma to czego chce.-odpowiedziała pewnie.
-Chociaż powiedz mi jak masz na imię.
-A po co ci moje imię? I tak zaraz mnie i moje imię zapomnisz.
-Chociaż powiedz proszę.-Cisza nic nie mówiła.-pierwszy raz kogoś o coś proszę więc uszanuj to.
-Ludmiła pasuje? Ty nie musisz mi się przedstawiać. Federico. Każdy cię zna. Powiedziałam ci moje imię więc mogę już iść? Może mi nie pozwolisz?
-Nie jestem tym za kogo mnie uważasz.
-A skąd możesz wiedzieć co ja myślę. Ja wiem, że jesteś wielką gwiazdeczką która ma to co chce i nie wie co to jest normalne życie.-powiedziała dziewczyna.
Federico stała ciągle z ręką na jej nadgarstku. Nie wiedział co odpowiedzieć.
-Puść mnie.-powiedziała groźnie Ferro.
-A jak nie chcę?
-No to patrz.-powiedziała pewnie dziewczyna. Chłopak nie wiedział co chce ona zrobić.-Aaa Federico Pasquarelli aaa.
Ludmiła zaczęła krzyczeć jak najgłośniej może jego imię aby każdy ją usłyszał. Zgraja nastolatek biegła w ich stronę z różnymi notatnikami i długopisami do autografów. Ludzie okrążyli gwiazdę. Chłopak chciał się wydostać lecz nie mógł. Zaczął krzyczeć:
-Ludmiła zaczekaj.
Dziewczyna z satysfakcją z tego, że za nią nie pójdzie pomachała mężczyźnie palcami i powiedziała grzecznie:
-Papa Federico.
Zaczęła kierować się w stronę drzwi. Otworzyła je i weszła do lokalu jeszcze zerkając na chłopaka. Właśnie robił sobie zdjęcie z jakąś fanką. Weszła do środka rozglądając się czy pracownicy pracują zgodnie z ich grafikiem. Podeszła do kasy i wymieniła się z chłopakiem stojącym tam. Cały dzień myślała o chłopaku spotkanym rano. Nie mogła zapomnieć o jego Cudownych oczach. Będąc już w domu położyła się na łóżko i zasnęła.
Blondynka wstała bardzo wcześnie jak na nią bo punkt siódma była już na nogach i robiła sobie poranną kawę. Gdy woda się gotowała Ludmiła wyszła po gazetę która leżała na wycieraczce pod jej drzwiami. Szybko złapała przedmiot, a akurat w tym czasie czajnik zaczął piszczeć. Dziewczyna rzuciła gazetę na stół i poszła zalać sobie kawę. Gdy już przygotowała napój siadła do stołu i zaczęła czytać artykuł o Federico Pasaquelli i jego nowej dziewczynie, popijając kawę.
Federico Pasquarelli ma nową dziewczynę?
Ostatniego ranka( 10.18.2013r.) Federico był widziany z piękna blondynką, na tyłach małej kawiarni.
Nikt nie wie co się tam wydarzyło, albo co miało się wydarzyć.
Pewnie by było ciekawiej gdyby nie to że piękne chwile które Federico spędzał ze swoją dziewczyną zostały przerwane przez tłum oszalałych fanek.
Wiadomo nam że po przyjściu fanów dziewczyna odeszła.
Lecz udało nam się zrobić im zdjęcie, od razu widać że patrzą na siebie z miłością.
Gdy dziewczyna skończyła czytać artykuł wypluła kawę która właśnie piła. „Jak ktoś mógł pomyśleć że jestem z tym idiotą co ma grzywkę na dwa metry?! Ale jest mały plus, napisali że jestem piękna.” pomyślała dziewczyna. Szybkim krokiem wstała od drewnianego mebla i skierowała się do swojego laptopa. Odpaliła komputer i weszła na wyszukiwarkę Google. Wpisała tam :
„Gdzie mieszka Federico Pasquarelli?”
Nie musiała długo szukać. Miejsce zamieszkania owego mężczyzny znalazła od razu. Spisała na kartkę adres i wyłączyła komputer. Pomaszerowała do swojego pokoju by się ubrać. Dość długo szukała ciuchów odpowiednich na dzisiejszy dzień. Ciuchy wzięła do ręki i pobiegła do łazienki zrobić się na „bóstwo”. Gdy wyszła z łazienki była godzina 9:34. Ruszyła w stronę kuchni. Stamtąd wzięła gazetę z artykułem w którym ona się znajduję i włożyła do torebki. Gdy była tuż przy drzwiach chwyciła z haku kluczyki do samochodu. Ubrała szybko buty i wyszła. Ferro udała się do pojazdu wcześniej zamykając drzwi do mieszkania. Wsiadła do czterokołowca i ruszyła w . Po godzinnym poszukiwaniu danej ulicy znalazła posiadłość znanego piosenkarza. Wyszła z samochodu. Kierowała się w stronę drzwi. Zapukała do wielkich głębokich drzwi. Stała tam jak głupia ponieważ nikt nie raczył jej otworzyć drzwi. Gdy już chciała odchodzić usłyszała przekręcanie zamka. Drzwi się gwałtownie otworzyły. Pojawił się w nich osobiście pan Pasaquelli. Zdziwił się gdy ją zobaczył. Nie spodziewał się jej tutaj. Przecież go nie lubiła.
-co ty tu robisz?-zapytał z nutką zdziwienia.
-Nie widać? Mam sprawę.-odpowiedziała.-Czy czegoś nie zauważyłeś dziwnego dzisiaj w gazecie?
-Nie czytam gazet. Wejdź do środka nie będziesz stać w przejściu.
Federico wpuścił Ludmiłę do swojej posiadłości. Był duży a nawet bardzo duży. Można było się w nim zgubić. Chłopak zaprowadził dziewczynę do salonu.
-Kawy, herbaty, wody?-wypytywał się chłopak. Gościnność nakazywała się o to zapytać.
-Nie. Masz czytaj-podała chłopakowi gazetę i chłopak zaczął czytać na głos.
-Federico Pasquarelii ma nową dziewczynę?
Ostatniego ranka( 10.18.2013r.) Federico był widziany z piękna blondynką, na tyłach małej kawiarni.
Nikt nie wie co się tam wydarzyło, albo co miało się wydarzyć.
Pewnie by było ciekawiej gdyby nie to że piękne chwile które Federico spędzał ze swoją dziewczyną zostały przerwane przez tłum oszalałych fanek.
Wiadomo nam że po przyjściu fanów dziewczyna odeszła.
Lecz udało nam się zrobić im zdjęcie, od razu widać że patrzą na siebie z miłością.
-I co masz mi do powiedzenia?-zapytała lekko poddenerwowana.
-Co ja mam ci powiedzieć? Że przepraszam?! Co mam z tym zrobić?-cicho się wydarł na dziewczynę.
-No nie wiem może iść do wydawcy gazety i top wyjaśnić?! Mnie nie posłuchają a ciebie już prędzej.-tym razem już wydarła się na cały głos.
-Postaram się coś zadziałać, ale nie wiem czy to coś da.-powiedział już spokojniej.
-Masz czas do kończ tygodnia. Czyli masz na to trzy dni. Nie zmarnuj ich.-powiedziała i opuściła mieszkanie gwiazdy.
Minęły trzy dni a Federico nic nie zdziałał, mimo że bardzo chciał wychodziło jeszcze gorzej. Chłopak nie wiedząc co robić udał się pod dom Ludmiły. Zapukał do drzwi, a już po chwili otworzyła je mała blond włosa dziewczynka na oko 5 letnia.
-Hej.- powiedział przyjaznym głosem chłopak. Mała zlustrowała go zimnym spojrzeniem na co on się wzdrygną, a blondynka zaśmiała.
-Hej! Chyba nie boisz się dziecka.- śmiała się.
-Nie ale z kimś mi się kojarzysz.- zamyślił się chłopak, te oczy i bujne blond włosy kojarzyły mu się z kimś dopiero potem uświadomił sobie że to może być ktoś z rodziny Ludmiły.- Już wiem z kim! Z taką Ludmiłą!- krzyczał uradowany, a dziewczynka spojrzała na niego jak na idiotę.
-Ok...- wymamrotała mała, patrząc na Federico który zachowywał się jak dziecko, a mimo że ona też była dzieckiem to wiedziała sporo o życiu.- Ludmiła to moja siostra, a ja jestem Mika.- oznajmiła mała Ferro.
-A ja jestem Federico.- przedstawił się chłopak.- Jest Ludmiła?
-Tak ale ostrzegam Cię, ona jeszcze śpi.- powiedziała ostrożnie dziewczynka, na co Pasquarelli się cicho zaśmiał.
-To może Ja ją pójdę obudzić?- zapytał się z uśmiechem, Mika zrobiła przestraszoną minę po czym pobiegła do kuchni z której wróciła z garnkiem na głowie i dwoma patelniami w ręce.- Emmm na co ci to?- śmiał się.
-Ty chcesz obudzić moją siostrę!- powiedziała groźnie.- Więc musisz wziąć patelnia, bo ona rano jak ktoś ją budzi dostaje szału.- powiedziała i rzuciła chłopakowi patelnie, która on złapał dwa centymetry przed swoją twarzą.
-Dobra to ja idę ją obudzić.- powiedział, a Ferro zaprowadziła go pod drzwi pokoju Ludmiły.
-Pamiętaj. Jestem z tyłu. Wiesz tam dalekoooo z tyłu, jak bardzo się wścieknie to biegnij do tych metalowych drzwi i puknij w nie 3 razy.- oznajmiła mała.- Powodzenia.- szybko wybiegła z pokoju, a chłopak się zaśmiał, bo wyglądało to jag by szykowała go na wojnę. Pasquarelli podszedł po cichu do dziewczyny, po czym schylił się powoli do jej ucha i krzykną jak najgłośniej potrafił.
-WSTAWAJ !!!- dziewczyna natychmiast się zerwała z łóżka, a chłopak przyjął pozycję bojową.
-Federico! Co ty tu robisz!- krzyczała wściekła dziewczyna.- I po co ci ta patelnia?!
-Emmm…. Jaka patelnia?- powiedział po czym rzucił przedmiot na korytarz.- Ja…ten…no… chciałem ci powiedzieć że nie udało nic mi się z tym zrobić.- powiedział na jednym tchu, a dziewczyna wytrzeszczyła oczy.
-Dałam ci trzy dni, a ty nic nie zrobiłeś?!- krzyczała wściekła.
-Ale mam już pomysł!- oznajmił chłopak, a dziewczyna spojrzała na niego wyczekująco.- pójdziemy do mojego menadżera!
-A co nam to da?- spytała nieświadoma o co mu chodzi.
-No bo on załatwia takie sprawy. Więc ubieraj się, a ja będę czekał z twoją siostrą na dole.- powiedział uśmiechnięty.
-A czyli już ją poznałeś.- mruknęła niezadowolona blondynka, na co chłopak się zaśmiał.
-Hej.- powiedział przyjaznym głosem chłopak. Mała zlustrowała go zimnym spojrzeniem na co on się wzdrygną, a blondynka zaśmiała.
-Hej! Chyba nie boisz się dziecka.- śmiała się.
-Nie ale z kimś mi się kojarzysz.- zamyślił się chłopak, te oczy i bujne blond włosy kojarzyły mu się z kimś dopiero potem uświadomił sobie że to może być ktoś z rodziny Ludmiły.- Już wiem z kim! Z taką Ludmiłą!- krzyczał uradowany, a dziewczynka spojrzała na niego jak na idiotę.
-Ok...- wymamrotała mała, patrząc na Federico który zachowywał się jak dziecko, a mimo że ona też była dzieckiem to wiedziała sporo o życiu.- Ludmiła to moja siostra, a ja jestem Mika.- oznajmiła mała Ferro.
-A ja jestem Federico.- przedstawił się chłopak.- Jest Ludmiła?
-Tak ale ostrzegam Cię, ona jeszcze śpi.- powiedziała ostrożnie dziewczynka, na co Pasquarelli się cicho zaśmiał.
-To może Ja ją pójdę obudzić?- zapytał się z uśmiechem, Mika zrobiła przestraszoną minę po czym pobiegła do kuchni z której wróciła z garnkiem na głowie i dwoma patelniami w ręce.- Emmm na co ci to?- śmiał się.
-Ty chcesz obudzić moją siostrę!- powiedziała groźnie.- Więc musisz wziąć patelnia, bo ona rano jak ktoś ją budzi dostaje szału.- powiedziała i rzuciła chłopakowi patelnie, która on złapał dwa centymetry przed swoją twarzą.
-Dobra to ja idę ją obudzić.- powiedział, a Ferro zaprowadziła go pod drzwi pokoju Ludmiły.
-Pamiętaj. Jestem z tyłu. Wiesz tam dalekoooo z tyłu, jak bardzo się wścieknie to biegnij do tych metalowych drzwi i puknij w nie 3 razy.- oznajmiła mała.- Powodzenia.- szybko wybiegła z pokoju, a chłopak się zaśmiał, bo wyglądało to jag by szykowała go na wojnę. Pasquarelli podszedł po cichu do dziewczyny, po czym schylił się powoli do jej ucha i krzykną jak najgłośniej potrafił.
-WSTAWAJ !!!- dziewczyna natychmiast się zerwała z łóżka, a chłopak przyjął pozycję bojową.
-Federico! Co ty tu robisz!- krzyczała wściekła dziewczyna.- I po co ci ta patelnia?!
-Emmm…. Jaka patelnia?- powiedział po czym rzucił przedmiot na korytarz.- Ja…ten…no… chciałem ci powiedzieć że nie udało nic mi się z tym zrobić.- powiedział na jednym tchu, a dziewczyna wytrzeszczyła oczy.
-Dałam ci trzy dni, a ty nic nie zrobiłeś?!- krzyczała wściekła.
-Ale mam już pomysł!- oznajmił chłopak, a dziewczyna spojrzała na niego wyczekująco.- pójdziemy do mojego menadżera!
-A co nam to da?- spytała nieświadoma o co mu chodzi.
-No bo on załatwia takie sprawy. Więc ubieraj się, a ja będę czekał z twoją siostrą na dole.- powiedział uśmiechnięty.
-A czyli już ją poznałeś.- mruknęła niezadowolona blondynka, na co chłopak się zaśmiał.
Właśnie byli w drodze do menadżera Federico. W czasie drogi nie odzywali się do siebie, nie wiedzieli jak zacząć temat. A może się bali? Jedyne co było wiadomo to że niewiedzą nic o drugiej osobie i nie chcą palnąć czegoś głupiego. Po chwili byli na miejscu. Podeszli do wielkich mosiężnych drzwi i zapukali w nie dwa razy. Po chwili drzwi się otworzył z hukiem, a w nich stał osobiście menadżer Federico- Pan Blanco.
-Witaj Federico kogo mi tu przyprowadziłeś?-zapytał niskim głosem.
-To jest Ludmiła.-przedstawił ją. Siostrę dziewczyny zostawili w recepcji aby kobieta która tam pracowała zajęła się Miką.
-Po co tu ją przyprowadziłeś?
-Abyś wyjaśnił mi tę sprawę z tym artykułem.-objaśnił chłopak.
-Jakim artykułem?-dopytywał się pan Blanco.
-Nie udawaj głupiego. O ten artykuł.-wykrzyczał zdenerwowany chłopak i podał mu gazetę sprzed trzech dni.
-Aaa. Ten artykuł. Myślałem, że chodzi o ten.-powiedział menadżer i podał gazetę z dzisiejszego dnia.
-Czytaj na głos.-poprosiła go Ludmiła.
-Federico Pasquarelii ma dziecko?
Dzisiejszego ranka (10,21,13 r.)widziano gwiazdę Federica w obecności około 5 letniego dziecka.
Podobno młody piosenkarz ma dziecko z tą dziewczyną która dotrzymywała mu towarzystwa trzy dni temu rano. Podobno jest to ich wspólne dziecko ponieważ młoda dziewczyna wyszła z mieszkania w obecności dziecka i Federica. Nie wiadomo kim jest młoda dziewczyna ponieważ nie udało nam się ustalić tożsamości, ale jak tylko się dowiemy to opublikujemy to. Nie zdążyliśmy zrobić zdjęcia ponieważ gwiazdor pojawił się szybko i talk samo szybko zniknął w towarzystwie tych dwóch dziewczyn. Jeszcze dowiedzieliśmy się od menadżera Pasquarelliego, że owa dziewczyna pojedzie z tym małym dzieckiem i Federicem w trasę koncertową po Europie.
-Co to ma znaczyć?!-wykrzyknęła dziewczyna-To jest moja siostra! Ja mam z nim jechać w trasę?! Nic z tego! Musze tu pilnować mojej kawiarenki.
-Uspokój się! Dzięki temu artykułowi powiększyła się oglądalność Federica i nie możesz tego zepsuć.
-Nie muszę się zająć kawiarenką!- wykrzyknęła zła dziewczyna.
-A no właśnie, kawiarenka. Jak już o tym rozmawiamy to ty masz długi prawda?
-A co to ma z tym wspólnego?
-No więc twoja kawiarenka jest na skraju upadku i jeżeli szybko ich nie spłacisz to ci ją zamkną prawda? A ty nie masz tyle pieniędzy aby to spłacić i z twoją siostrą wylądujecie na ulicy. Jeżeli będziecie udawać, że to wasze wspólne dziecko to spłacę wszystkie twoje długi nie tylko związane z kawiarenką i będziesz mieć wszystko. Twój wybór.-powiedział cwaniacko Blanco.
-No dobrze zgadzam się.-powiedziała zrezygnowana Ferro.
-Ja też.-dodał Federico.
**********************************************************************************************************
I tak prezentuje się nasza praca :D
Nie sądziłam ze będzie to takie długie xD
Ewka <33
piątek, 18 października 2013
Ona Part 4/ Kick cz.1/3 / Marta Z.
Dawno, dawno temu jeszcze za
czasów króla Artura, jeden z hrabiów miał szesnastoletniego syna. Jego syna
uważano za najprzystojniejszego chłopaka w całej Anglii. Chłopak miał gęste,
długie, brązowe włosy, czekoladowe oczy. Był dobrze zbudowany i znał sie na
fechtunku jak nikt. Tylko sam Król potrafił chłopaka pokonać.
Pewnego
dnia chłopak, wraz ze swoimi najlepszymi przyjaciółmi Jerremy'm (Jerry) i Miltonem wyruszył do sąsiedniego hrabstwa,
by przekazać list od jego ojca. Mięli dostarczyć go w trzy tygodnie. Według
szatyna dostali dość mało czasu. Tereny, przez które musieli przejechać były
pełne rabusiów i zbirów. Szóstego dnia, kiedy prowadził ich Jerry zgubili
drogę.
-Jerry! Jak mogłeś zgubić tą
drogę?!!-wrzeszczał na niego Jack(tak miał na imię owy syn hrabiego
-No to po co dawałeś mi tak
trudna rolę?!-odkrzyknął do niego
-Czyli jopienie sie na mapę i
sprawdzenie czy dobrze idziemy to aż taka trudna sprawa?!-powiedział
zdenerwowany
-Jack, dla niego tak! On przecież
pomylił północ z zachodem i gdzieś nas wywiózł! Ale zaraz będziemy musieli
znaleźć jakiś strumyk. Konie chcą pić-zawiadomił go rudowłosy przyjaciel.
-Masz rację-powiedział
szatyn-Niedaleko chyba jest rzeka, bo słyszę szum wody-powiedział Brewer.(Bruer)
Brewer to było jego nazwisko. Najbardziej szanowane i najbliższe Królowi
Arturowi.
Przyjaciele spięli konie i pocwałowali w stronę odgłosu. Do rzeki dotarli po dziesięciu minutach
jazdy. W miejscu, w którym sie zatrzymali
było łagodne zejście i plaża usypana z drobniutkich kamieni. Miejsce wydawało
sie magiczne. Trójka chłopaków zeszła z koni i poprowadziła je do wodopoju.
Sami tez z niego skorzystali. Postanowili spędzić tutaj jedną noc, żeby
odnaleźć drogę i się naradzić. Rozłożyli się w cieniu drzew i zaczęli wpatrywać
się w płynącą wodę. Było bardzo cicho. Jednak ten spokój po chwili został
zmącony. Zobaczyli jak z drugiego brzegu z lasu wybiegają dwa konie-jeden
czarny, a drugi biały. Na nich siedziały dwie dziewczyny, na oko w wieku
szesnastu lat. Chłopaków nie zdziwiłby ten widok, gdyby nie to, że dziewczęta
nie miały na sobie sukienek tylko spodnie i miały przy sobie broń. Brunetka
miała miecz, a jasna szatynka łuk z strzałami. Nie zauważyły chłopaków, którzy
patrzyli na nie z zainteresowaniem.
-Jak myślisz gdzie jest Kim?-spytała
sie szatynka
-A bo ja wiem? Znasz ją. Zawsze
jest wtedy kiedy chce.-powiedziała brunetka. - Pewnie próbuje zgubić Brody'ego.
Nie daje jej spokoju.-powiedziała
-Taak. Palant. Powinien sobie
odpuścić. Jak Kim sie wkurzy jest nieobliczalna! Jeszcze mu cos
zrobi.-powiedziała szatynka
-Noo. Ale to będzie jego
wina-powiedziała i weszła do wody.-Czekaj tam ktoś jest!!!-powiedziała i szybko
wyjęła miecz z pochwy. Podeszła do trzech chłopaków siedzących w cieniu drzew.
Oni szybko wstali, ale nie zaciskali rąk na mieczach. Jak oni to mówili-to
tylko dziewczyny.
-Kim jesteście i czego tu
chcecie?-spytała się szatynka i napięła łuk celując w Miltona.
-Chcieliśmy się dostać do
hrabiego Dartanią, ale oto ten facet pomylił drogi-powiedział Milton i wskazał
na Jerry'ego
-Jaki tuman mógłby pomylić drogi?
Jest tylko jedna droga, a ta jest prawie, że zarośnięta-powiedziała brunetka i
spojrzała na nas podejrzliwie.
-No właśnie nie była!-powiedział
zirytowany Jerry.- A to moja wina, że Jack podał mi mapę w dziwny sposób?!
-Dobra nie wnikamy. Poczekamy na
Kim, ona powie co z wami zrobić-mruknęła brunetka.
Chłopcy długo zastanawiali sie kto to jest ten tajemniczy
"Kim". Obstawiali, że jest to jakiś wojownik, który zakrywa sie pod
pseudonimem. Czekali przez godzinę... i nic. Po półtorej godziny przyleciał
sokół, który usiadł na ramieniu brunetki.
-To sokół Kim.-mruknęła i
odwiązała liścik, który był przywiązany do nóżki zwierzęcia.
"Droga Grace i Julio.
Sharon kazał wam przyjść. Normalnie to bym sie z wami spotkała, ale nie
pozwolił mi jechać. Wiecie, z bratem sie kłócić nie będę. Wracajcie szybko.
Kim"
-Dobra chłopaki, musimy was
zabrać do kryjówki-powiedziała brunetka-Sharon znowu coś wydziwia. Pewnie
będzie paplał... nie wiem o czym.-zwróciła sie do szatynki.
-I wszystko jasne-mruknęła- Dobrze.
Zawiążemy wam oczy i zabierzemy do naszej kryjówki. Zapakujcie sie i
przeprawcie na drugą stronę. Każda próba ucieczki skończy się waszą śmiercią.
Znamy ten las na pamięć i zanim skończy sie dzień będziecie martwi.
-powiedziała szatynka
Chłopaki tylko pokiwali twierdząco głowami. Dwie dziewczyny wpadły w oko
Jerry'emu i Miltonowi. Było to widać, a jako pierwszy zauważył to Jack.
-Podobają wam sie one.-stwierdził
-A tobie nigdy żadna się nie
podobała?-spytał sie Milton
-Stary, on się nie
zakochuje.-powiedział Jerry
-Coś mi mówi, że niedługo
spotkasz dziewczynę, w której sie zakochasz-powiedział Milton przymocowując
siodło do swojego konia-Kwadracika.
-Nie sądze-mruknął szatyn i wskoczył
na swojego rumaka- Asari
-Ja zgadzam sie z Miltonem.
Kochany Jednorożcu(tak ma na imię koń Jerry'ego) wio na drugą stronę-rzekł
Jerry siedząc na swoim koniu. Trzej chłopacy przeszli na swoich koniach na
drugą stronę. Tam spotkały dwie dziewczyny czekające na nich.
-A jeśli mogę wiedzieć, jak macie
na imię?-spytał się Jack spoglądając na dziewczyny trzymające czarne płótno
-Ja jestem Julia-powiedziała
szatynka-A to jest Grace-wskazała na brunetkę
-Dobra dość tych ceregieli.
Zawiążemy wam oczy i poprowadzimy do naszej kryjówki-powiedziała Grace i zawiązała
oczy najpierw Jerry'emu, potem Miltonowi a na końcu Jack'owi. Potem pojechali
do sekretnej kryjówki. Dotarli tam po paru minutach kłusowania. Opaski
ściągnęły im dopiero przed tajemniczą jaskinią, która wyglądała na
niebezpieczną. Dziewczyny nie przejęły sie tym tylko weszły w jej głąb.
Chłopacy nie mając żadnego wyboru weszli za dwoma dziewczętami. Po przejściu
paru metrów im oczom ukazała się przepiękna polana, wokół której pobudowano
domy. Utworzyły one wielkie koło. Na przeciwko wejścia stał największy dom ze
wszystkich, cały wyżłobiony w białej skale. Był przepiękny. Gdzieniegdzie były
płaskorzeźby i rzeźby a wejście podtrzymywało kilka kolumn. Chłopcy i
dziewczęta przywiązali konie do publiskich drzew. Potem chłopcy poszli za
dziewczętami do Wielkiego Domu. W środku było jeszcze piękniej. Było wiele
wykutych sal w których mieszkali wyżej postawieni ludzie. Potem zeszli schodami
na dół, potem coraz niżej. Na ostatnim piętrze(choć tak właściwie było ich
jeszcze dwa w dół) weszli do wielkiej sali, w której na wielkim rzeźbionym
tronie siedział chłopak, blondyn o przenikliwych niebieskich oczach. Wokół
niego było jeszcze paru innych ludzi. Naradzali się. Chłopak na oko miał z
dwadzieścia pięć lat. Nie miała zarostu, był dobrze zbudowany i ubrany w zwykłą
tunikę, spodnie i kozaki. Podobnie do innych ludzi, których chłopcy widzieli.
Tylko dziewczęta chodziły w sukienkach. No może oprócz Julii i Grace, które
były ubrane podobnie do chłopaków. Blondyna wyróżniało tylko to, że miał na
głowie coś podobnego do korony.
-Sharon, jeśli nie przeszkadzamy,
to kogoś przyprowadziłyśmy-powiedziała Grace. Chłopak od razu podniósł głowę i
się uśmiechnął.
-Nie dziewczyny właśnie
kończymy-powiedział -Słuchajcie musimy powiadomić o tym hrabiego. Pomyślcie
jeszcze i mi powiedzie- dodał i odesłał ludzi. Każdy z nich ukłonił się przed
nim i odszedł.-No więc, kim wy jesteście?-skierował pytanie do trzech chłopaków
-To jest syn hrabiego Wilhelma
von Brewera, Jack von Brewer, ten brunet to przyjaciel rodziny hrabiego Jerremy
El Martinez, a ja jestem też przyjacielem rodziny Milton David Krupnick ze
Szkocji.-odpowiedział Milton
-Moi rodzice znali twojego ojca.
Moja matka była przyjaciółka twojej, niestety zmarła ona osiem lat temu, jak
zresztą mój ojciec-powiedział Sharon.-Witajcie w Ukrytym Mieście.
-Dlaczego jest to Ukryte
Miasto?-spytał Jack
- Bo jest to miasto tych, którzy
byli niewinni, a zostali skazani i uciekli, lub tych którzy są ścigani, tych
którzy są narażeni na śmierć. Twoi i moi pradziadowie założyli to miasto
kilkadziesiąt lat temu. Mieszka tu trzy tysiące ludzi. Tysiąc kobiet, pięćset
dzieci(0-14 lat) i tysiąc pięćset wojowników. To miasto ma kilka
pięter.-odpowiedział Sharon-Ale czego tu szukacie?
-Zabłądziliśmy, bo nasz
przyjaciel-spojrzał na Jerry'ego- Źle odczytał mapę i na dodatek ją
zgubił-odpowiedział Jack
-A dokąd żeście jechali?
-Do hrabiego Dartanią z listem od mojego ojca-odpowiedział
Brewer
-Zostańcie u nas trochę.
Odpoczniecie i wyruszycie w dalszą drogę. Dam wam paru ludzi, żebyście
odnaleźli drogę i ...
-Sharon mam to co chciałeś. Tutaj
masz wyraźny wykaz, że mamy na przechowaniu mieczy dla tysiąca dwustu ludzi i
sto włóczni. Nie wystarczy wszystkiego, a ty sie upierasz dalej swego. Poza tym
nasz kowal zachorował, więc tydzień sobie poczekasz, bo drugiego wysłałeś do
Wialendorfu po... po coś, bo już nie pamiętam. Według tych ksiąg z zapiskami
powinno być gdzieś schowanych piędziesiąt maczug i kilkaset kolczug, ale ona są
schowane na ostatnim piętrze. Masz tu wszystko jeśli mi nie wierzysz. Mogę juz
iść?- do sali weszła drobna blondynka, ubrana w tunikę, spodnie i wysokie buty.
U pasa miała przypięty miecz i bat. Podeszła do Sharona i wręczyła mu parę
ksiąg i zwojów.
-Jak ty to zrobiłaś?! Normalnie
to bym tego szukał z pół dnia! Jak ty to zrobiłaś?!-krzyknął niedowierzając
-Ma się swoje sposoby. Mogę już
iść?- spytała blondynka. Nie zauważyła, że jest tutaj ktoś inny
-Wiesz... Nie musisz, bo wysłałem
Grace i Julii wiadomość, żeby przyjechały i podpisałem sie pod ciebie. Nie
zauważyłaś, że stoją tam-spytał i wskazał na dwie dziewczyny
-Nie bo ktoś zawrócił mi głowę
papierami!- powiedziała
-Dobrze Kimi... Dziewczyny idźcie
już, bo wiem, że piekliłyście się żeby się spotkać.-powiedział na co blondynka
sie uśmiechnęła
-Dobra... A tamci to kto?-
spytała stojąc nadal odwrócona tyłem do chłopaków
-Nasi goście. Poleć, żeby
przygotowano i pokój i kolację.-powiedział. Blondynka kiwnęła głową i szybko
opuściła salę. Razem z nią wyszły Grace i Julia
-To była moja siostra Kim. Od
razu uprzedzam, że jeśli nazwiecie ją Kimberley to długo nie pożyjecie-zaśmiał
się, a chłopacy tylko pokiwali głowami- no to na czym to ja skończyłem? Ach
tak. Dam wam paru ludzi, żebyście odnaleźli drogę i bezpiecznie dotarli do
hrabiego.-powiedział Sharon- Chodźcie oprowadzę was-powiedział i wstał z tronu
Trójka chłopaków pierwszy raz widziała takiego króla. Nie kazał
oprowadzać ich innym, tylko sam to zrobił. Zwracał się do każdego po imieniu i
niektórzy ludzie nie kłaniali się przed nim tylko kiwali głowami na znak
przywitania, albo uśmiechali się. Sharon był dla nich bardzo miły. Opowiedział
im trochę o mieście i wyjaśnił parę rzeczy. Potem poprowadził ich w głąb lasu.
Doszli do innej polany ogrodzonej płotem z zaostrzonych pali. Do środka weszli
przez małe drzwi, usiedli w cieniu i zaczęli się przyglądać walce. W środku
areny walczyły trzy dziewczyny-Grace, Julia i Kim. Szatynka i brunetka razem
przeciwko samej Kim. Dziewczyna była o wiele wiele lepsza niż wie dziewczyny
razem wzięte.
-Źle trzymasz miecz. Nadgarstki
sztywno, bo jeszcze je sobie złamiesz-powiedziała Kim unikając ciosu
-Łatwo ci mówić!- krzyknęła
Grace. Była już zmęczona. Na jej czole widać było krople potu. Tak samo jak u
Julii. Kim natomiast nie wykazywała w ogóle zmęczenia. Cały czas unikała ciosów
przyjaciółek robiąc najrozmaitsze sztuczki w powietrzu. Dziewczyna doskonale
znała się na fechtunku i wschodnich sztukach walki. Jej umiejętności zrobiły
wielkie wrażenie na Jack'u. Jeszcze nigdy nie widział takiej dziewczyny. Po
paru minutach dziewczyna wytrąciła miecze z rąk przyjaciółek
-Wiesz co Kim? Następnym razem
zrób trochę mniej męczący trening-powiedziała Julia-Gdybyście we mnie trafiały
nie były byście zmęczone. Nietrafiony cios zabiera o wiele więcej energii niż
taki który zostanie obroniony.-powiedziałam
-To dlatego w ogóle nas nie
atakowałaś-powiedziała Grace
-No widzisz? -powiedziała Kim i
się uśmiechnęła-Sharon co ty tu robisz?- spytała odwrócona plecami
-No nie mogę popatrzeć jak moja
kochana siostrzyczka ćwiczy?- udał oburzenie
-Znam ten to... Co mam zrobić TYM
razem?- spytała śmiesznie gestykulując
-Tym razem zajmiesz się naszymi
gośćmi. Mnie wzywają obowiązki-odpowiedział jej brat
-Czyli mam robić za niańkę?-
spytała
-Oni są w twoim wieku, więc
wystarczy, że pokażesz im nasze miasto... Grace i Julia z chęcią ci pomogą... -
powiedział
-Ugh... Gdybyś nie był moim
bratem, to bym tego nie zrobiła. - mruknęła
-Ale miałyśmy jechać na wschodnie
skrzydło!- krzyknęła Grace
-Pojedziemy z wami!- wypalił
Jerry
-To dobry pomysł. Pokażecie im
wschodnie skrzydło.- powiedział Sharon
-Okey...-mruknęła Julia.
Król Ukrytego Miasta wraz ze swoimi gośćmi, swoją siostrą i jej
przyjaciółkami wrócił do zamku. Pozostała szóstka dosiadła swoich koni i
ruszyła na wschodnie skrzydło pod przewodnictwem Kim. Dziewczyna prowadziła
swojego konia szybko. Kochała kiedy wiatr rozwiewał jej włosy. Czuła sie wtedy
wolna. Puściła lejce i uniosła ręce do góry. Ufała swojemu koniowi. Był to
piękny, czarny ogier z brązową grzywą. Nazywał się Arr. Do wschodniego skrzydła
dotarli po dziesięciu minutach galopu. Pierwsi byli Kim i Jack. Ich konie były
najszybsze i najbardziej wytrzymałe. Koń Jack'a to była klacz. Na resztę
musieli chwile poczekać. Przy wschodnim skrzydle było wiele mężczyzn, którzy pracowali
przy jaskini.
-To jest drugie wejście do
miasta, ale zostało zawalone. Teraz je odgruzowujemy.-poinformowała Kim
-Czyli całe miasto jest ogrodzone
Tymi kamiennymi murami?- spytał się Jack
-Tak-odrzekła krótko i zeskoczyła
z konia. Brewer zrobił to samo. Obydwoje przywiązali swoje konie do drzewa i
zaczekali na resztę. Musieli na nich czekać dziesięć minut. Potem poszła
zobaczyć jak idą prace. Jack poszedł z nią, a Julia, Grace, Milton i Jerry.
Dziewczyny zawsze zostawały, kiedy Kim szła zobaczyć jak idą prace. Jerry i
Milton podobnie.
-Wy jesteście szlachcianami?-
spytała się Grace
-Tak. Jack jest synem
hrabiego-odpowiedział Jerry-A wy?- spytał
-Kiedyś nasze rodziny były
szlacheckie, ale musieliśmy uciekać. Ukryłyśmy się w Ukrytym Mieście i już tu
zostałyśmy.-powiedziała Julia
-A wasi rodzice?- spytał Milton
-Nie żyją.- odparła krótko Grace
-Tak mi przykro... Nie
wiedzieliśmy...-tłumaczyli się chłopacy. Po chwili przytulili dziewczyny.
-A Kim? -spytał się Jerry
-Ona nigdy nie była w
szlacheckiej rodzinie. Jej matka przyjaźniła się z żoną hrabiego, a jej babcia
wraz babcią Jack'a założyły to miasto. Babcia Jack'a oddała to miasto we
władanie swojej przyjaciółce i jej mężowi. Rodzice Kim i Sharona zginęli osiem
lat temu broniąc przed śmiercią rodziców Jack'a- powiedziała Grace
-Ona musiała dużo
przejść.-powiedział po chwili Milton. Jednak po chwili znowu zaczęli się śmiać
i rozmawiać na inne tematy. Wspaniale się dogadywali. Można by rzec, że znali
się wiele lat.
Tymczasem u Jack'a i Kim. Blondynka i szatyn poszli zobaczyć jak idzie
przy budowie. Brewer nie chciał, by blondynka szła sama. Według zwyczajów w
jego hrabstwie kobiety nie wykonywały takich prac i czułby sie dziwnie widząc
jak blondynka pracuje, a on zbija bąki. Towarzyszył jej wszędzie. Czasami nawet
dziewczyna miała dość jego towarzystwa. Nie przywykła do tego, że ktoś za nią
chodzi i chce jej pomóc. Chłopak bowiem cały czas ofiarował jej swoja pomoc. To
w wejściu do jaskini, w otworzeniu wielkich dębowych drzwi, niesienia grubej
księgi. Zazwyczaj to ona to wszystko robiła i czuła sie dziwnie kiedy ktoś ja
wyręczał. Kiedy przeprowadziła "wywiad" usiadła w cieniu skały i
zaczęła wszystko wpisywać w starą księgę. Jack przysiadł trochę dalej i rozmawiał
z robotnikami. Po paru minutach dziewczyna przeniosła sie trochę dalej, bo
przeszkadzał jej gwar. W pewnej chwili z
jaskini rozległ sie huk. Z góry muru posypały sie skały. Kim oddalona od
wszystkich nie słyszała tego. Nie widział też, że spada na nią wielki głaz. Nie
słyszała również jak zgromadzeni krzyczeli na nią. Po chwili poczuła tylko jak
coś podnosi ją do góry, i robi wielki skok w którym ona i ta osoba poturlały
się trochę dalej. Kiedy dziewczyna sie
otrząsnęła zobaczyła wielki głaz w miejscu, w którym siedziała. Potem poczuła
czyjeś ręce na swojej talii. Odwróciła się i ujrzała Brewera.
poniedziałek, 14 października 2013
One Part 3/ Leonetta pt. "Studia" / Ciasteczko0
Studia-
czas ciężkiej pracy, dużo nauki, ciężkich prac domowych, dużo referatów
i wiele innych. Violetta nie patrzyła na to z takiej perspektywy. To
był dla niej cud, to było dla niej wielkie marzenie które miało się
zaraz spełnić. Dziewczyna nie pochodziła z bogatej rodziny, ale też nie z
biednej. Starczało im na wszystko czego potrzebowali. Dziewczyna
właśnie wchodziła do recepcji odebrać klucze do akademika. Podchodząc
zauważyła, że recepcjonistka rozmawia przez telefon. Z grzeczności
postanowiła poczekać chwilę. Kobieta zauważając Castillo pożegnała się i
rozłączyła.- Dzień dobry czy mogę klucz do pokoju nr 16?
-Tak już podaje.- podała dziewczynie klucz i dodała - Jest mała zmiana planów. Będziesz mieszkać z czterema innymi dziewczynami na twoim roczniku.
- Dziękuje za informację.
I poszła. Cały czas się zastanawiała kim są owe dziewczyny. Czy są miłe czy wręcz przeciwnie. Bała się, że będą to zadufane w sobie laleczki Barbie które nie wytrzymają sekundy bez tony makijażu na twarzy. Otwierając drzwi zaczęły drżeć jej dłonie ze strachu. Powoli otwierała je tak jakby za nimi czaiły się potwory czekając na to aby ją zjeść. Otworzyła a jej oczom ukazały się cztery zwykłe dziewczyny.
- Heeej - powiedziała przeciągając słowo.
- Hej. A to chyba ty jesteś właścicielką tego oto łózka- powiedziała blondynka i wskazała jedyne wolne łózko pod oknem. Nie miała innego wyjścia. Podeszła do niego i zaczęła się rozpakowywać. Violetta źle się czuła ponieważ każdy jej ruch obserwowały dziewczyny. Pierwsza odezwała się dziewczyna w prostych kruczoczarnych włosach.
- Cześć jestem Francesca , ale mówią na mnie Fran. To jest Camila , ale po prostu Cami-powiedziała i pokazała na dziewczynę z pięknymi długimi ognistoczerwonymi włosami.- To jest Natalia czyli Naty- wskazała na dziewczynę w czarnych lokach, a na sam koniec dodała- A to Ludmiła inaczej Ludmi.
- Miło mi. Ja jestem Violetta.- powiedziała nieśmiało.
Rozmawiały długi czas kiedy Castillo się rozpakowywała. Nawiązały wspólny temat. Można by powiedzieć, że są przyjaciółkami, i tak siebie po dzisiejszym dniu nazywały. Wieczorem kiedy Violetta leżała już w łóżku a dziewczyny już spały postanowiła włączyć swojego laptopa. Od dawna pisała z chłopakiem który okazał się być z jej uczelni. Był dostępny. Wydawałoby się, że czekał aż wejdzie.
- Hej – napisał chłopak
- O hej czekałeś długo?
- Żeby Cię nie okłamywać tak czekałem godzinę ale dla Ciebie warto.
- Wiesz, że już jestem na uczelni?- zapytała
- Nie bo nie widziałem Ciebie. Nie wiem jak wyglądasz.
- I się nie dowiesz- zaśmiała się dziewczyna.
Rozmawiało im się bardzo dobrze chociaż nie wiedzieli jak wyglądają. Wiedzieli o sobie wszystko. Ulubione kwiaty, ulubiona muzyka, co ich dręczy i inne ciekawe rzeczy. Rozmawiali ze sobą o wszystkim a zarazem o niczym. Nie mieli pewności, że osoba za ekranem jest stara bądź opowiada wszystko o czym piszą. Po skończonej rozmowie poszła spać.
Następny dzień
Castillo obudziła się pierwsza. Była 6:36. Nie wiedziała co ze sobą zrobić. Postanowiła, że obudzi dziewczyny,ale nie w normalny sposób. Ubrała się i poszła do kuchni po dwie pokrywki od garnków. Gdy schodziła usłyszała tłuczenie się szkła. Przestraszyła się, odskoczyła i wpadła na gaśnicę robiąc hałas. Trochę zabolały ją plecy. Weszła do kuchni i zobaczyła chłopaka ubranego w niebieską koszulę w czarną kratkę czarne rurki i czerwone converse. Włosy miał postawione na żel a oczy miały przepiękny zielony odcień.
- Hej obudziłem cię?
- Nie przyszłam po coś, ale już nieważne.
- Jestem Leon a ty?
- Violetta. Jesteś na pierwszym roczniku?
- Nie na drugim. A ty?
- Ja? Jestem na pierwszym.
- No to będziemy mieli razem lekcje. Pierwsze mają z drugimi. Trzecie z czwartymi a piąte osobno.
- No to fajnie. Poczekaj pomogę Ci.- powiedziała i wzięła się za zbieranie razem z chłopakiem szkła.
Gdy skończyli Verdas podziękował dziewczynie to zaczęła szukać dwóch denków. Gdy otworzyła górną szafkę wysypał jej się na twarz cynamon. Dziewczyna przestraszyła się i przewróciła się. Podszedł do niej Leon i chciał jej pomóc.
- Daj pomogę ci.
- Ale to boli.
To prawda całe oczy jej łzawiły. Szczypały ją i to nie było przyjemne. Chłopak wziął chustkę zmoczył ją wodą i zaczął przykładać mokrą szmatkę do oczu. Nie pomagało zbytnio. Posadził ją na blat i wziął nową. Zrobił tak samo jak poprzednio. Tylko tym razem się udało. Gdy zeskoczyła z blatu była tak blisko chłopaka, że czuła jego oddech na sobie. Popatrzył w jej oczy i zrobił to czego się nie spodziewała. Pocałował ją. Gdy oderwali się od siebie on powiedział- Podziękowanie? Jak tak to możesz mi zawsze dziękować.- i po chwili dodał - Masz piękne oczy.
- Przepraszam. Przypadek.- odpowiedziała dziewczyna po czym uciekła.
Wtargnęła do pokoju jak burza budząc przy tym dziewczyny.
- Co ty robisz jeszcze jest noc daj nam spać - krzyknęły wszystkie naraz.
- Ale jest już...- powiedziała i spojrzała na wyświetlacz telefonu- 7:20.
- Coo!? Nie zdążymy się ubrać!- krzyknęła Natalia.
Violetta zaśmiała się z dziewczyn. Roztargnione biegały po całym pokoju szukając swojej szafy. Szybko się ubrały i wybiegły z akademika. Została jedynie Violetta bo musiała przyszykować sobie książki gdyż nie miała czasu wieczorem. Spakowana do niewielkiej torby szybkim krokiem udała się do wyjścia. Zamknęła pokój i pobiegła w kierunku uczelni. Wchodząc na sale zobaczyła,że wokół grupki ludzi są zgromadzeni wszystkie studentki. Przechodząc zobaczyła ją Francesca. Wstała od chłopaka obejmującego ją i podbiegła po Castillo. Dziewczyna próbowała uniknąć spotkania z chłopakiem poznanego rano. Wiedziała, że tam jest więc dlatego się wymigiwała od podejścia do nich lecz na marne. Resto zaciągnęła ją tam siłą.
- Hej. To jest Violetta. Violetto to jest mój chłopak Marco- pokazała na chłopaka wcześniej ją obejmującego-To jest Federico - wskazała chłopaka obejmującego Ludmi- To Maxi- wskazała na chłopaka obejmującego Naty- A to Andres- wskazała na chłopaka obejmującego tym razem Camile- A to jedyny chłopak który nie ma dziewczyny Le...
- Znamy się.- odpowiedział zielonooki.
- To świetnie chodź siadaj.
Jedynie wolne miejsce było obok Leona. Zawiedziona usiadła obok chłopaka. Została zmierzona dużą ilością zimnych spojrzeń które następnie przeniosły się na Leona. Zdziwiła się.
- A więc nic o nas nie wiesz. Gramy z chłopakami w kosza , a Leon jest kapitanem- opowiedział Federico gdy zauważył zimne spojrzenia w kierunku dziewczyny. Każda chciała być z Leonem tylko dlatego, że był przystojny i grał w koszykówkę.
Koniec zajęć
Dziewczyna odetchnęła z ulgą. Te zajęcia były okropne tylko dlatego, że wokół jej przyjaciół jak i niej byli cały czas studenci. Tam gdzie Leon poszedł tam zgraja dziewczyn szła za nim. Denerwowało ją to. Jak zabrzmiał dzwonek z prędkością światła dziewczyna wyszła z zajęć. Szybko pobiegła do pokoju. Otworzyła drzwi i rzuciła się na łóżko. Chciała pobyć sama. Chwilę później ktoś zapukał do drzwi. Była pewna, że ktoś się pomylił. Kolejny raz. Była cicho aby ktoś pomyślał, że jej nie ma w pokoju. Miała rację. Tajemnicza osoba sobie poszła. Chciała popisać z chłopakiem poznanym przez internet. Odpaliła laptopa. Popatrzyła na listę znajomych. Był dostępny po pięciu sekundach.
- Heeej- napisał jako pierwszy.
- Hej co tam?
- Źle dziewczyna w której się zakochałem ma mnie w dupie.
- Ale jak to?- zdziwiła się.
- No tak to * opowiedział całą historię z rana *
Zdziwiona dziewczyna od razu po przeczytaniu wiadomości zamknęła laptopa. Nie podejrzewała, że ON to może być ON. Wiedziała, że ma na imię Leon, ale nie podejrzewała takich rzeczy. Otworzyła laptopa ponownie. Chciała go przeprosić za jej zachowanie i udawać, że nie wie kim on jest. Otworzyła ponownie rozmowę. Zobaczyła wiadomość
* Czemu wyszłaś? *
Był dostępny. Napisała.
- Przepraszam, że wyszłam, ale musiałam iść do łazienki- skłamała. Wiedziała, że to źle ale musiała.
- Spoko. Rozumiem.
- Wiem jak wyglądasz.
- Skąd wiesz?
- Rozmawiałam z Tobą.
- Rozmawiałem z wieloma dziewczynami. Powiedz szczegóły.
- A więc mogę tylko Ci powiedzieć, że jestem z pierwszego roku, ale to już wiesz. Nic więcej.
Napisała mu to i zamknęła laptopa. Dziewczyny nie wracały więc poszła spać.
Miesiąc później
Z dziewczyn pierwsza znowu obudziła się Violetta. Ubrała się w sukienkę na ramiączka koloru różowego, dżinsową kurteczkę i buty na koturnie koloru beżowego. Weszła do kuchni po pokrywki do obudzenia przyjaciółek , ponieważ ostatnio się nie udało. Weszła do kuchni i tam spotkała Leona.
- Hej- powiedziała. Chłopak zląkł się , ponieważ stał do niej plecami. Upuścił szklankę , w której była woda.
- Kurwa, kolejna szklanka.
- Ty to masz pecha.- zaśmiała się dziewczyna.
- No i to wielkiego.- zawtórował jej chłopak.
Szklanka którą chłopak trzymał rozbiła się na małe kawałeczki , a one wpadły pod blat. Dziewczyna schyliła się aby pomóc w zbieraniu potłuczonego naczynia .Wzięła chusteczkę do rąk aby się nie pokaleczyć. Chłopak w tym samym czasie również zaczął zbierać z podłogi kawałki szkła. Gdy wszystko było pozbierane do kuchni wtargnęła Ludmiła.
- Heeej. Przeszkodziłam w czymś?
- Nie ,nie ,nie.- odpowiedzieli razem.
- Tsaa jasne. Dobra nieważne. Dziś dziewczyny z chłopakami jadą do hotelu z chłopakami , a ja z Federico zostaje u nas ty dziś śpisz u Leona więc ... wara mi wejść do pokoju!-Wykrzyczała ostatnie zdanie i uciekła z kuchni jak oparzona.
- A moje zdanie się nie liczy?- powiedziała zrezygnowana Violetta.
- Aż tak zły jestem?
- Nie o to chodzi. Nie mam ciuchów.
- Spoko coś załatwimy.
Wychodzili razem z kuchni. Szybko pobiegli do pokoju dziewczyny. Chciała wejść. Drzwi były zamknięte. Pukali walili i nic. W końcu ktoś otworzył im drzwi , a tym kimś była wściekła Ludmiła.
- Czego chcecie mówiłam jasno, że dziś śpisz u Leona!- wykrzyczała zła dziewczyna.
- Ale daj mi chociaż komórkę, laptopa i ciuchy!- krzyknęła równie zła dziewczyna.
- Poczekaj chwilę.- zniknęła na chwilę za drzwiami. Po chwili wróciła z laptopem i komórką, ale bez ciuchów.
- Nie będę ci grzebać w szafie. Pa - powiedziała Ferro i zamknęła im drzwi przed nosem
- Chodź znajdziemy coś u mnie.
- A będzie coś dla mnie?
- Pewnie nie.- odpowiedział chłopak i się zaśmiał.
Podchodzili do pokoju 25. Mimo iż znali się krótko zachowywali się jak starzy przyjaciele. Znali się na wylot. Gdy wchodzili do pomieszczenia Castillo od razu wbiegła do łazienki. W tym samym czasie Verdas zaglądał do szafy. Znalazł tylko tam koszule, koszulki, spodnie i inne jego ciuchy. Gdy Violetta wyszła do łazienki zobaczyła, że przyjaciel nie ma dla niej przygotowanych ciuchów.
- To w co się ubiorę?
- Nie wiem może moją koszulę? Nic innego nie mam.- odpowiedział jej chłopak.
- Jeszcze co? Może mam chodzić nago?
- Mi by to nie przeszkadzało.- odpowiedział jej chłopak.
- Na serio? Daj mi lepiej jakąś koszule i nie gadaj tak- odpowiedziała dziewczyna i poszła się przebrać.On podobał się jej. Ona podobała się mu. Nie wiedzieli jak to sobie powiedzieć. Bali się, że popsuje im się ich przyjaźń. W końcu nadszedł ten dzień . On powie jej co do niej czuje. Dziewczyna wyszła z łazienki w samej koszuli Leona.
- I jak wyglądam ?
- Dla mnie możesz tak chodzić cały czas.- zaśmiał się chłopak. Tak naprawdę mówił prawdę. Chciał z nią chodzić, ale sam nie wie czemu woli dziewczynę od internetu.
- Podasz mi laptopa?- zapytała dziewczyna.
- Tak , tak. Masz - podał Violettcie przenośny komputer. Sam też odpalił laptopa. Spojrzał na listę dostępnych osób. Wypatrywał tej jednej dziewczyny. Zalogowała się więc do niej napisał.
- Heeeej.
- O patrzcie kto napisał- napisała dziewczyna.
- No bo chciałbym Ci coś powiedzieć/napisać.
- No wal śmiało- napisała.
- No bo podobają mi się dwie dziewczyny. Ta Violetta , o której Ci już pisałem i jeszcze jedna.
- Napisz jej to.
- Ale to nie takie proste.
- Proste i to bardzo.
- Kocham Cię. Zostaniesz moją dziewczyną?- napisał chłopak.
Dziewczyna automatycznie się wylogowała. Spodziewał się tego. Przecież tak naprawdę się nie znają. Nagle Castillo podniosła się rzuciła na szyję chłopakowi i powiedziała „Tak”
- Ale co tak?- zapytał zdezorientowany.
- To ja.
- Ale ja wiem, że to ty.
- To ze mną piszesz cały czas.- powiedziała i pocałowała chłopaka , a on odwzajemnił pocałunek.
-Tak już podaje.- podała dziewczynie klucz i dodała - Jest mała zmiana planów. Będziesz mieszkać z czterema innymi dziewczynami na twoim roczniku.
- Dziękuje za informację.
I poszła. Cały czas się zastanawiała kim są owe dziewczyny. Czy są miłe czy wręcz przeciwnie. Bała się, że będą to zadufane w sobie laleczki Barbie które nie wytrzymają sekundy bez tony makijażu na twarzy. Otwierając drzwi zaczęły drżeć jej dłonie ze strachu. Powoli otwierała je tak jakby za nimi czaiły się potwory czekając na to aby ją zjeść. Otworzyła a jej oczom ukazały się cztery zwykłe dziewczyny.
- Heeej - powiedziała przeciągając słowo.
- Hej. A to chyba ty jesteś właścicielką tego oto łózka- powiedziała blondynka i wskazała jedyne wolne łózko pod oknem. Nie miała innego wyjścia. Podeszła do niego i zaczęła się rozpakowywać. Violetta źle się czuła ponieważ każdy jej ruch obserwowały dziewczyny. Pierwsza odezwała się dziewczyna w prostych kruczoczarnych włosach.
- Cześć jestem Francesca , ale mówią na mnie Fran. To jest Camila , ale po prostu Cami-powiedziała i pokazała na dziewczynę z pięknymi długimi ognistoczerwonymi włosami.- To jest Natalia czyli Naty- wskazała na dziewczynę w czarnych lokach, a na sam koniec dodała- A to Ludmiła inaczej Ludmi.
- Miło mi. Ja jestem Violetta.- powiedziała nieśmiało.
Rozmawiały długi czas kiedy Castillo się rozpakowywała. Nawiązały wspólny temat. Można by powiedzieć, że są przyjaciółkami, i tak siebie po dzisiejszym dniu nazywały. Wieczorem kiedy Violetta leżała już w łóżku a dziewczyny już spały postanowiła włączyć swojego laptopa. Od dawna pisała z chłopakiem który okazał się być z jej uczelni. Był dostępny. Wydawałoby się, że czekał aż wejdzie.
- Hej – napisał chłopak
- O hej czekałeś długo?
- Żeby Cię nie okłamywać tak czekałem godzinę ale dla Ciebie warto.
- Wiesz, że już jestem na uczelni?- zapytała
- Nie bo nie widziałem Ciebie. Nie wiem jak wyglądasz.
- I się nie dowiesz- zaśmiała się dziewczyna.
Rozmawiało im się bardzo dobrze chociaż nie wiedzieli jak wyglądają. Wiedzieli o sobie wszystko. Ulubione kwiaty, ulubiona muzyka, co ich dręczy i inne ciekawe rzeczy. Rozmawiali ze sobą o wszystkim a zarazem o niczym. Nie mieli pewności, że osoba za ekranem jest stara bądź opowiada wszystko o czym piszą. Po skończonej rozmowie poszła spać.
Następny dzień
Castillo obudziła się pierwsza. Była 6:36. Nie wiedziała co ze sobą zrobić. Postanowiła, że obudzi dziewczyny,ale nie w normalny sposób. Ubrała się i poszła do kuchni po dwie pokrywki od garnków. Gdy schodziła usłyszała tłuczenie się szkła. Przestraszyła się, odskoczyła i wpadła na gaśnicę robiąc hałas. Trochę zabolały ją plecy. Weszła do kuchni i zobaczyła chłopaka ubranego w niebieską koszulę w czarną kratkę czarne rurki i czerwone converse. Włosy miał postawione na żel a oczy miały przepiękny zielony odcień.
- Hej obudziłem cię?
- Nie przyszłam po coś, ale już nieważne.
- Jestem Leon a ty?
- Violetta. Jesteś na pierwszym roczniku?
- Nie na drugim. A ty?
- Ja? Jestem na pierwszym.
- No to będziemy mieli razem lekcje. Pierwsze mają z drugimi. Trzecie z czwartymi a piąte osobno.
- No to fajnie. Poczekaj pomogę Ci.- powiedziała i wzięła się za zbieranie razem z chłopakiem szkła.
Gdy skończyli Verdas podziękował dziewczynie to zaczęła szukać dwóch denków. Gdy otworzyła górną szafkę wysypał jej się na twarz cynamon. Dziewczyna przestraszyła się i przewróciła się. Podszedł do niej Leon i chciał jej pomóc.
- Daj pomogę ci.
- Ale to boli.
To prawda całe oczy jej łzawiły. Szczypały ją i to nie było przyjemne. Chłopak wziął chustkę zmoczył ją wodą i zaczął przykładać mokrą szmatkę do oczu. Nie pomagało zbytnio. Posadził ją na blat i wziął nową. Zrobił tak samo jak poprzednio. Tylko tym razem się udało. Gdy zeskoczyła z blatu była tak blisko chłopaka, że czuła jego oddech na sobie. Popatrzył w jej oczy i zrobił to czego się nie spodziewała. Pocałował ją. Gdy oderwali się od siebie on powiedział- Podziękowanie? Jak tak to możesz mi zawsze dziękować.- i po chwili dodał - Masz piękne oczy.
- Przepraszam. Przypadek.- odpowiedziała dziewczyna po czym uciekła.
Wtargnęła do pokoju jak burza budząc przy tym dziewczyny.
- Co ty robisz jeszcze jest noc daj nam spać - krzyknęły wszystkie naraz.
- Ale jest już...- powiedziała i spojrzała na wyświetlacz telefonu- 7:20.
- Coo!? Nie zdążymy się ubrać!- krzyknęła Natalia.
Violetta zaśmiała się z dziewczyn. Roztargnione biegały po całym pokoju szukając swojej szafy. Szybko się ubrały i wybiegły z akademika. Została jedynie Violetta bo musiała przyszykować sobie książki gdyż nie miała czasu wieczorem. Spakowana do niewielkiej torby szybkim krokiem udała się do wyjścia. Zamknęła pokój i pobiegła w kierunku uczelni. Wchodząc na sale zobaczyła,że wokół grupki ludzi są zgromadzeni wszystkie studentki. Przechodząc zobaczyła ją Francesca. Wstała od chłopaka obejmującego ją i podbiegła po Castillo. Dziewczyna próbowała uniknąć spotkania z chłopakiem poznanego rano. Wiedziała, że tam jest więc dlatego się wymigiwała od podejścia do nich lecz na marne. Resto zaciągnęła ją tam siłą.
- Hej. To jest Violetta. Violetto to jest mój chłopak Marco- pokazała na chłopaka wcześniej ją obejmującego-To jest Federico - wskazała chłopaka obejmującego Ludmi- To Maxi- wskazała na chłopaka obejmującego Naty- A to Andres- wskazała na chłopaka obejmującego tym razem Camile- A to jedyny chłopak który nie ma dziewczyny Le...
- Znamy się.- odpowiedział zielonooki.
- To świetnie chodź siadaj.
Jedynie wolne miejsce było obok Leona. Zawiedziona usiadła obok chłopaka. Została zmierzona dużą ilością zimnych spojrzeń które następnie przeniosły się na Leona. Zdziwiła się.
- A więc nic o nas nie wiesz. Gramy z chłopakami w kosza , a Leon jest kapitanem- opowiedział Federico gdy zauważył zimne spojrzenia w kierunku dziewczyny. Każda chciała być z Leonem tylko dlatego, że był przystojny i grał w koszykówkę.
Koniec zajęć
Dziewczyna odetchnęła z ulgą. Te zajęcia były okropne tylko dlatego, że wokół jej przyjaciół jak i niej byli cały czas studenci. Tam gdzie Leon poszedł tam zgraja dziewczyn szła za nim. Denerwowało ją to. Jak zabrzmiał dzwonek z prędkością światła dziewczyna wyszła z zajęć. Szybko pobiegła do pokoju. Otworzyła drzwi i rzuciła się na łóżko. Chciała pobyć sama. Chwilę później ktoś zapukał do drzwi. Była pewna, że ktoś się pomylił. Kolejny raz. Była cicho aby ktoś pomyślał, że jej nie ma w pokoju. Miała rację. Tajemnicza osoba sobie poszła. Chciała popisać z chłopakiem poznanym przez internet. Odpaliła laptopa. Popatrzyła na listę znajomych. Był dostępny po pięciu sekundach.
- Heeej- napisał jako pierwszy.
- Hej co tam?
- Źle dziewczyna w której się zakochałem ma mnie w dupie.
- Ale jak to?- zdziwiła się.
- No tak to * opowiedział całą historię z rana *
Zdziwiona dziewczyna od razu po przeczytaniu wiadomości zamknęła laptopa. Nie podejrzewała, że ON to może być ON. Wiedziała, że ma na imię Leon, ale nie podejrzewała takich rzeczy. Otworzyła laptopa ponownie. Chciała go przeprosić za jej zachowanie i udawać, że nie wie kim on jest. Otworzyła ponownie rozmowę. Zobaczyła wiadomość
* Czemu wyszłaś? *
Był dostępny. Napisała.
- Przepraszam, że wyszłam, ale musiałam iść do łazienki- skłamała. Wiedziała, że to źle ale musiała.
- Spoko. Rozumiem.
- Wiem jak wyglądasz.
- Skąd wiesz?
- Rozmawiałam z Tobą.
- Rozmawiałem z wieloma dziewczynami. Powiedz szczegóły.
- A więc mogę tylko Ci powiedzieć, że jestem z pierwszego roku, ale to już wiesz. Nic więcej.
Napisała mu to i zamknęła laptopa. Dziewczyny nie wracały więc poszła spać.
Miesiąc później
Z dziewczyn pierwsza znowu obudziła się Violetta. Ubrała się w sukienkę na ramiączka koloru różowego, dżinsową kurteczkę i buty na koturnie koloru beżowego. Weszła do kuchni po pokrywki do obudzenia przyjaciółek , ponieważ ostatnio się nie udało. Weszła do kuchni i tam spotkała Leona.
- Hej- powiedziała. Chłopak zląkł się , ponieważ stał do niej plecami. Upuścił szklankę , w której była woda.
- Kurwa, kolejna szklanka.
- Ty to masz pecha.- zaśmiała się dziewczyna.
- No i to wielkiego.- zawtórował jej chłopak.
Szklanka którą chłopak trzymał rozbiła się na małe kawałeczki , a one wpadły pod blat. Dziewczyna schyliła się aby pomóc w zbieraniu potłuczonego naczynia .Wzięła chusteczkę do rąk aby się nie pokaleczyć. Chłopak w tym samym czasie również zaczął zbierać z podłogi kawałki szkła. Gdy wszystko było pozbierane do kuchni wtargnęła Ludmiła.
- Heeej. Przeszkodziłam w czymś?
- Nie ,nie ,nie.- odpowiedzieli razem.
- Tsaa jasne. Dobra nieważne. Dziś dziewczyny z chłopakami jadą do hotelu z chłopakami , a ja z Federico zostaje u nas ty dziś śpisz u Leona więc ... wara mi wejść do pokoju!-Wykrzyczała ostatnie zdanie i uciekła z kuchni jak oparzona.
- A moje zdanie się nie liczy?- powiedziała zrezygnowana Violetta.
- Aż tak zły jestem?
- Nie o to chodzi. Nie mam ciuchów.
- Spoko coś załatwimy.
Wychodzili razem z kuchni. Szybko pobiegli do pokoju dziewczyny. Chciała wejść. Drzwi były zamknięte. Pukali walili i nic. W końcu ktoś otworzył im drzwi , a tym kimś była wściekła Ludmiła.
- Czego chcecie mówiłam jasno, że dziś śpisz u Leona!- wykrzyczała zła dziewczyna.
- Ale daj mi chociaż komórkę, laptopa i ciuchy!- krzyknęła równie zła dziewczyna.
- Poczekaj chwilę.- zniknęła na chwilę za drzwiami. Po chwili wróciła z laptopem i komórką, ale bez ciuchów.
- Nie będę ci grzebać w szafie. Pa - powiedziała Ferro i zamknęła im drzwi przed nosem
- Chodź znajdziemy coś u mnie.
- A będzie coś dla mnie?
- Pewnie nie.- odpowiedział chłopak i się zaśmiał.
Podchodzili do pokoju 25. Mimo iż znali się krótko zachowywali się jak starzy przyjaciele. Znali się na wylot. Gdy wchodzili do pomieszczenia Castillo od razu wbiegła do łazienki. W tym samym czasie Verdas zaglądał do szafy. Znalazł tylko tam koszule, koszulki, spodnie i inne jego ciuchy. Gdy Violetta wyszła do łazienki zobaczyła, że przyjaciel nie ma dla niej przygotowanych ciuchów.
- To w co się ubiorę?
- Nie wiem może moją koszulę? Nic innego nie mam.- odpowiedział jej chłopak.
- Jeszcze co? Może mam chodzić nago?
- Mi by to nie przeszkadzało.- odpowiedział jej chłopak.
- Na serio? Daj mi lepiej jakąś koszule i nie gadaj tak- odpowiedziała dziewczyna i poszła się przebrać.On podobał się jej. Ona podobała się mu. Nie wiedzieli jak to sobie powiedzieć. Bali się, że popsuje im się ich przyjaźń. W końcu nadszedł ten dzień . On powie jej co do niej czuje. Dziewczyna wyszła z łazienki w samej koszuli Leona.
- I jak wyglądam ?
- Dla mnie możesz tak chodzić cały czas.- zaśmiał się chłopak. Tak naprawdę mówił prawdę. Chciał z nią chodzić, ale sam nie wie czemu woli dziewczynę od internetu.
- Podasz mi laptopa?- zapytała dziewczyna.
- Tak , tak. Masz - podał Violettcie przenośny komputer. Sam też odpalił laptopa. Spojrzał na listę dostępnych osób. Wypatrywał tej jednej dziewczyny. Zalogowała się więc do niej napisał.
- Heeeej.
- O patrzcie kto napisał- napisała dziewczyna.
- No bo chciałbym Ci coś powiedzieć/napisać.
- No wal śmiało- napisała.
- No bo podobają mi się dwie dziewczyny. Ta Violetta , o której Ci już pisałem i jeszcze jedna.
- Napisz jej to.
- Ale to nie takie proste.
- Proste i to bardzo.
- Kocham Cię. Zostaniesz moją dziewczyną?- napisał chłopak.
Dziewczyna automatycznie się wylogowała. Spodziewał się tego. Przecież tak naprawdę się nie znają. Nagle Castillo podniosła się rzuciła na szyję chłopakowi i powiedziała „Tak”
- Ale co tak?- zapytał zdezorientowany.
- To ja.
- Ale ja wiem, że to ty.
- To ze mną piszesz cały czas.- powiedziała i pocałowała chłopaka , a on odwzajemnił pocałunek.
_____________________
To jest mój One Part z Konkursu z tej strony :D
Więc jestem nowa na tym blogu. To mój pierwszy blog więc mnie nie wyśmiejcie. W weekend razem z Ewką będziemy pracować nad wspólnym Partem więc za jakiś czas może się coś pojawić. Jeżeli chcecie żeby Ewki i mój part się pojawił to napiszcie w komentarzu.
/Ciasteczko0
One Part 2/ Naxi pt. ,,Jego serce zawsze będzie bić dla mnie''/ Ewka
Na około
mnie białe ściany, białe zasłony, wszystko białe. To nie niebo, bardziej
piekło, czyli szpital. Miejsce gdzie ludzie, zdrowieją lub umierają. Ja
umieram, mam chore serce, a nie ma dawcy. Co się dziwić, kto zrezygnował by z
życia. Na pewno nie ja, chyba że dla osoby którą naprawdę kocham, lecz tak też
jest trudno. Dlaczego trudno? Przeszczep może się nie udać i zginą dwie
niewinne osoby, dlatego ja nie chce by ktoś oddał za mnie życie. Nawet jeśli
przeszczep się uda to ja będę mieć poczucie winny że ktoś nie żyje i to dlatego
że ja stąpam jeszcze po tym świecie, a ten człowiek mógł by mieć tu piękne
życie.
Moje przemyślenia przerwał Maxi- mój chłopak, wydaje mi się
że on najbardziej cierpi.
-Hej.- powiedziałam zachrypniętym głosem i lekko się
uśmiechnęłam.
-Cześć.- odpowiedział smutno i odwzajemnił mój gest.
Wiedziałam że cierpi, wiedziałam że to moja wina. Jakbym go nie spotkała, nie
zakochał by się we mnie, nie spędzilibyśmy ze sobą tyle wspaniałych chwil, no i
najważniejsze, nie cierpiał by teraz. – Jak się czujesz?- spytał się mnie i
pogładził mnie po policzku, na co ja się zarumieniłam.
-Bywało lepiej. Głowa mnie boli, i brzuch.- skarżyłam się, a
chłopak mnie przytulił, będzie mi tego brakować gdy będę po tamtej stronie.
-Naty proszę nie odchodź ode mnie.- prosił mnie płaczliwym
głosem Ponte. Chciałam mu powiedzieć że nigdy nie odejdę, że zawszę będę przy
nim, ale nie mogłam.
-Maxi… Ja nie chce, ale Bóg uznał że na mnie już czas, ale
zapamiętaj zawsze cię kochałam, kocham i będę cię kochała mimo że nie będzie
mnie z tobą.- mówiłam, a jedna słona łza spłynęła mi po policzku, a mój chłopak
ją otarł.
-Będę pamiętał obiecuję. Zaraz wracam, przynieść ci coś to
picia?- zapytał się wstając, jak ja go kocham.
-Sok pomarańczowy.- poprosiłam go, a on uśmiechną się po czym
wyszedł. Miałam czas by wszystko przemyśleć. Kocham go, ale muszę odejść tym
samym go krzywdząc. Lecz wiem że on da sobie rade, jest silny, na pewno
znajdzie sobie kogoś kogo pokocha i będzie miał z tą osobą śliczne dzieci. Na
pewno. Ja to wiem.
Do mojej Sali wpadł lekarz z uśmiechem, popatrzyłam się na
niego dziwnie, a on jeszcze szerzej się uśmiechną.
-Mamy dawce!- wykrzykną na cały szpital. Czyli że przeżyje.
Nie, nie mogę odebrać komuś życia, mimo że nie chce zostawić tego wszystkiego
czego tu mam, to nie mogę.
-Ja…Ja nie mogę.- wyksztusiłam.
-Naty ten człowiek powiedział że woli oddać za kogoś życie
niż żyć bez ukochanej osoby którą traci.- oznajmił lekarz.- Wiem że nie chcesz
mieć poczucia winny, ale nie martw się, ty masz dla kogo żyć, nie możesz tego
zostawić, a dawca jest już gotowy.- powiedział facet w białym fartuchu.
-Zgoda…- powiedziałam ze łzami w oczach. Robię to dla
Maxi’ego, nie chce by cierpiał więc to zrobię. Będziemy razem żyć długo i
szczęśliwie, mam taką nadzieje..
-To pożegnaj się z chłopakiem i idziemy.- lekarz wyszedł, a
po moich policzkach mimowolnie spłynęło kilka
drobnych, słonych łez.
-Kochanie wszystko będzie dobrze, pamiętaj moje serce zawsze
będzie bić dla ciebie.- pocieszał mnie chłopak po czym pocałował mnie. Ten
pocałunek był słodki, namiętny, delikatny, wszystko w jednym. Właśnie za to go
kochałam, co nie zrobi prędzej czy później okaże się dobre.- Pa.- powiedział i
wyszedł.
-Pa.- wyszeptałam sama do siebie. Nie do końca zrozumiałam
ostatnie słowa chłopaka, że jego serce zawsze będzie bić dla mnie, wydaje mi
się że nie chodziło tylko o miłość lecz o coś jeszcze, coś zupełnie innego.
Operacja trwała już 3 godziny, a ja patrzyłam na nią z góry.
Wszystko szło dobrze, ale coś mnie bolało, tak w duszy. Nawet nie wiedziałam
kim jest dawca, ile miał lat, jak się nazywał czy wyglądał. Nie wiedziałam nico
tym człowieku.
Wszystko powiodło się pomyślnie, a ja jestem teraz w śpiączce.
Słyszę jag osoby na de mną, coś mówią do siebie, lecz nie słyszę tego pięknego
głosu. Nie słyszę głosu najważniejszej dla mnie osoby. Może nie chce się dołączyć do rozmowy? A może go
tam nie ma? Starałam się poruszyć lecz nie dawałam rady. Tak jakby ktoś mnie
trzymał lub była bym przykuta do łóżka. Po kilku próbach wreszcie udało mi się
otworzyć oczy.
-Hej.- wychrypiałam, a wszystkie oczy zwróciły się w moja
stronę. Lecz brakowało jednej pary oczu, głębokich brązowych oczu.
-Matko kochanie, ale żeś my się martwili.- powiedziała moja
mama i mnie przytuliła. Ja nie zwracałam uwagi na nich, chciałam tylko usłyszeć
głos tego chłopaka, właściciela pięknych oczu.
-Gdzie Maxi?- spytałam. Na twarzach wszystkich pojawił się
smutek. Co się stało? Ja nie wiedziałam. Ale wiem że gdzieś on tu jest, słyszę
bicie jego serca, które zawsze bije w ten sam rytm.
-Kochanie…-pierwszy odezwał się tata.- wiesz kto był dawcą?-
spytał się, a do mnie wszystko dotarło. Nie usłyszę już jego pięknego głosu,
nie usłyszę jak śpiewa, jak się śmieje. Nie usłyszę już tego głosu bo on zamilkł
na wieki… Nie zobaczę jego głębokich czekoladowych oczu w których codziennie
był ten niesamowity blask, nie zobaczę już tych oczu z których tryskała
energia. Nie zobaczę ich już bo one zamknęły się na zawsze… Nie zobaczę go, nie
przytulę, nie pocałuję, nie wyżalę, nie porozmawiam, nie nawrzeszczę na niego,
nie pogodzę się z nim. On już nie żyje, a my nie możemy się spotkać. Wreszcie
zrozumiałam jego słowa jego serce zawsze będzie bić dla mnie, a ja nie pozwolę
by on zmarł na daremne. Będę żyć i czekać na śmierć by się z nim spotkać…
***************************************************************************
O to kolejny OP w moim wykonaniu :D
Pisałam go o 2 w nocy xD
Nadal zapraszam na nabór! Więcej w poprzednim OP o Maracesce !
Ewka<33
wtorek, 8 października 2013
Part 1/ Maracesca: ,,Chatka w lesie''/ Ewka + Nabór!
Wiatr
przedzierał się przez szczeliny ścian drewnianej chatki wydając
charakterystyczny świst. Gałęzie stukały o popękane szyby, jag by ktoś chciał
by osoba w środku tam wyszła. Tak była tam osoba, dziewczyna, drobna z ciemnymi
oczami i włosami, skulona w kącie. Co robiła w samym sercu lasu? Proste
uciekła. Miała dość swojej rodziny która jej nie doceniała, chciała być
kochana, lecz nikt nie chciał jej pokochać. Brunetka skuliła się jeszcze
bardziej, gdy na polu rozpadała się ulewa. Po policzkach dziewczyny zaczęły
płynąć łzy, jedna, druga, trzecia, zrobiły sobie ścieżkę na blado różowym
poliku brunetki. Płakał, ale nie z tęsknoty, za rodziną czy przyjaciółmi.
Płakała ze strachu. Tej nocy rozpętała się straszna burza, pioruny uderzały co
2 sekundy. Francesca- bo tak miała na imię dziewczyna- wiedziała że nie będzie
to spokojna noc.
Tym samym
lasem szedł chłopak. Był na grzybach lecz rozpętała się burza, dlatego szuka
miejsca na schronienie. Mimo że jest noc, mimo że może zginąć, to jest
uśmiechnięty, sam nie wie dlaczego ale jest. Chłopak doszedł do małej rozlatującej się
chatki w samym sercu lasu. To była jego jedyna deska ratunku. Pchną drzwi które
spadły na zimną posadzkę z hukiem.
-Aaaa!-
krzyknęła drobna dziewczyna skulona w koncie pomieszczenia. Chłopak podszedł do
niej i klękną obok szatynki.
-Cześć.-
powiedział łagodnym głosem. Francesca podniosła wzrok na chłopaka, miał kruczo
czarne włosy, głębokie brązowe oczy i uśmiech, który dodał dziewczynie odwagi.
-Hej.-
przywitała się nieśmiało, spuszczając wzrok. Chłopak patrzył na dziewczynę,
lustrował ją wzrokiem, miała na sobie czarne rurki, biały zadurzy sweter z
czarnym sercem, a we włosach miała opaskę z kokardą- czarną. Jej policzki było
różowe z zimna, tak samo jak czubek jej nosa, a piękne, duże, czekoladowe oczy
dodawały brunetce uroku.
-Jestem
Marco.- przedstawił się chłopak i wyciągną do dziewczyny rękę. Francesca
popatrzyła niepewnie na wysuniętą dłoń towarzysza i uścisnęła ją lekko.
-Francesca.-
wymamrotała tak cicho że chłopak ledwo co usłyszał.
-Co tu
robisz? W środku lasu? W burze? W nocy?- wypytywał ją Marco, na samo
wspomnienie dziewczynie zaczęły lecieć przeźroczyste łzy.- Ja…nie
chciałem…przepraszam.- powiedział zdezorientowany chłopak. Nie chciał w żaden
sposób urazić dziewczyny, ani ją zasmucić.
-Uciekłam z
domu...- oznajmiła łamiącym się głosem. Brunet spojrzał na nią zdziwiony.
-Mogę
wiedzieć dlaczego?- spytał łagodnym głosem i posłał dziewczynie lekki uśmiech,
który dodał dziewczynie otuchy. Po chwili zaczęła mu wszystko opowiadać.
/retrospekcja//rano/
-Franses!- wołała mama dziewczyny z
dołu przekręcając jej imię, co roiła bardzo często.
-Jestem
Francesca! F R A N C E S C A! FRANCESCA! Czy aż tak trudno to
zapamiętać! Mylisz moje imię od 17 lat!- krzyknęła wściekła brunetka. Jej
rodzice nie przejmowali się nią, dla nich najważniejsze były pieniądze. To co
robiła tutaj dziewczyna? Proste w sylwestra za dużo wypili.
-Nie ważne! W ogóle mnie to nie
obchodzi! Który jest dzisiaj?- warknęła zdenerwowana. Brunetka miała małą
nadzieje że jednak pamiętają o jej urodzinach, które były właśnie dzisiaj.
- Siódmy września, a co?- mówiła z
nadzieją w głosie i cieniem uśmiechu.
-Dziś miałam iść do kosmetyczki! Masz
posprzątać na strychu! A no właśnie przypomniało mi się…- zaczęła wchodząc do
pokoju dziewczyny. ,,Przypomniało jej się? Mam nadzieje że to że dzisiaj mam
urodziny.’’- Razem z tatą znaleźliśmy ci chłopaka, pochodzi z bardzo bogatej
rodziny! Nie możesz odmówić i za rok bierzecie ślub!- ogłosiła, a brunetce
szczęka opadła, a jej matka wyszła tak po prostu z pomieszczenia. ,,Tego już za
wiele!’’ pomyślała i zaczęła się pakować, nie wzięła dużo ciuchów tylko jeden
mały neseser i wybiegła z domu. Biegła przez pite 4 godziny, ale jej to nie
przeszkadzał, chciała jak najszybciej uciec z tego przeklętego miasta.
Biegła i biegła, aż dobiegła do tego
domku, w samą porę bo chwile później na polu rozpętała się wielka burza.
/Teraźniejszość/
Francesca
skończyła opowiadać, a po jej policzkach znowu zaczęły spływać łzy. Chłopak nie
mógł uwierzyć w to co słyszał. Wiedział że nie może powiedzieć ,,będzie
dobrze’’ bo wtedy okłamał by dziewczynę, dlatego nic nie mówił lecz ją
przytulił. Mimo że znali się od kilku godzin czuli się swobodnie w swoim
towarzystwie.
Siedzieli
tak przytuleni do siebie dopóki telefon chłopaka nie zaczął wibrować zwiastując
że dostał SMS. Chłopak spojrzał na dziewczynę która spała, lekko i powoli od
niej odkleił i spojrzał na telefon. Dostał wiadomość od swojej mamy.
,,Marco?! Wszystko dobrze?! Wracaj szybko!’’
Chłopak nie wiedział co robić, z jednej strony nie chciał by jego rodzicielka się martwiła, a z drugiej nie mógł zostawić tutaj samej dziewczyny. To była jedna z najtrudniejszych decyzji jakie musiał podjąć.
- No właśnie tak poznałem waszą matkę!- ogłosił Marco do swoich dzieci. 10 letniej córeczki- Amelki i 8 letniego synka Rico.
- Co?! Ale jaką decyzje podjąłeś?!- dopytywała się mała dziewczynka, na co jej ojciec się zaśmiał.
- Sami się domyślcie.
,,Marco?! Wszystko dobrze?! Wracaj szybko!’’
Chłopak nie wiedział co robić, z jednej strony nie chciał by jego rodzicielka się martwiła, a z drugiej nie mógł zostawić tutaj samej dziewczyny. To była jedna z najtrudniejszych decyzji jakie musiał podjąć.
- No właśnie tak poznałem waszą matkę!- ogłosił Marco do swoich dzieci. 10 letniej córeczki- Amelki i 8 letniego synka Rico.
- Co?! Ale jaką decyzje podjąłeś?!- dopytywała się mała dziewczynka, na co jej ojciec się zaśmiał.
- Sami się domyślcie.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Proszę o tu mój pierwszy One Part!
Wiem że jest krótki i beznadziejny ale jest :)
Sami sobie do powiedzcie co mogło być dalej xD
Sami sobie do powiedzcie co mogło być dalej xD
Robię nabór do bloga!!!
Zasady:
-Musisz napisać One Part o obojętnie czym( o Violettcie (Naxi, Leonetta, Maracesca, Bromi itp.) o Z kopyta( Kick, no i jak kto połączy resztę xD, o Austinie i Ally( no i też pary) lub o zupełnie innym serialu.
- W zgłoszeniu musi być One Part, czy macie doświadczenie w pisaniu, jeśli tak to jakie blogi prowadzicie ile razy w miesiącu dalibyście rade dodawać. Ma być tam również para o której pisalibyście One Party( każdy pisze o własnej parze by nie było czegoś takiego że dajmy na to 3 razy w tygodniu pojawił się part o Naxi a o innej parze nie.) i swoje gg lub inny kontakt, może być e-mail, Gmail, a nawet skype.
Zgłoszenia przyjmuje do 25 października, lecz jeżeli ktoś bardzo mi się spodoba to szybciej go dodam do bloga :D
Zgłoszenia wysyłajcie na moje gg: 46256973
lub na mój e-mail: ewcia1503@interia.pl
Ewka <33
niedziela, 6 października 2013
Hejka :)
Hejka, to będzie mój blog z one partami. Możliwe że ktoś dołączy się do pisanie ze mną tego bloga, ale na razie nie wiem. Zainspirował mnie na to ten bloga: http://te-fazer-feliz.blogspot.com/, którego autorkami są: Maddy, Xenia, Maja, Aga .Pierwszego postaram się dodać jak najszybciej :*
Ewka <33
Ewka <33