sobota, 2 listopada 2013

One Part 7 /Leonetta: Choroba cz.1 / Catvang

Kolejny raz dziewczyna siedziała i czekała na swojego lekarza. Czekała tam jak skazaniec na wyrok. Nie wiedziała czy jej stan się pogorszył czy polepszył. Bała się swoich wyników. Wiedziała, że nie będą złe, ale wolała o tym nie myśleć. Zastanawiała się dlaczego ją to przytrafiło. Nikt nie znał na to odpowiedzi. Po prostu Bóg tak chciał. Chciał ją już mieć przy sobie. Nie dane jej było zostać za ziemi przy jej ukochanej rodzinie. Miała tylko jedną osobę. To był jej najlepszy przyjaciel. On jedyny nie wiedział o chorobie dziewczyny. Nie chciała mu mówić ponieważ by się tylko przejmował. Nagle do białego pomieszczenia wszedł lekarz z miną która nic nie mówiła. To było dla niej najgorsze. Nie wiedziała co się z nią dzieje. Postanowiła zapytać.
-Doktorze. I jak wyniki?
-Wyniki nie wyszły najgorzej lecz nie lepiej niż tydzień temu. Rak szybko się rozwija. Nie wiemy ile zostało pani życia.
Widać było, że lekarz mówił to z przejęciem. Mężczyzna podał Castillo kartkę z wynikami w pospiesznie wyszedł aby dziewczyna nie zalała go lawiną pytań. Violetta wstała z zimnego siedzenia i skierowała się do wyjścia. Załamana opuściła szpital. Nie wiedziała jak ma to powiedzieć najbliższym. Bała się ich reakcji. Wchodząc do swojego mieszkania załamana padła na miękką sofę i zaczęła płakać. Nie wiedziała co zrobić. I tak umrze. Zastanawiała się tylko jak to powiedzieć Verdasowi. Nie chciała go ranić. Wiedziała jak to się skończy. Postanowiła się ogarnąć. Nie wiedziała kiedy Leon przyjdzie do jej mieszkania. Codziennie do niej przychodził pogadać. Schowała kartkę do szuflady zamykanej na kluczyk i pobiegła do łazienki. Postanowiła wziąć kąpiel. Wróciła się do swojej sypialni po strój i wróciła się do łazienki. Odświeżyła się i pomalowała na nowo. Po skończeniu całego procesu odświeżenia usłyszała dzwonek do drzwi. Nieświadoma tego kto tam stoi otworzyła drzwi. Stał tam przystojny brunet. Przyjaciel dziewiętnastolatki. Wpuściła go do środka.
-Chcesz coś do picia?
-Jak już pytasz to poproszę kawę.
Dziewczyna nic na to nie odpowiedziała tylko udała się do swojej kuchni w celu zrobienia napoju. Nagle poczuła silny ból w brzuchu i upuściła czajnik z wodą. Hałas ten usłyszał Leon i natychmiastowo przybiegł do swojej przyjaciółki. Zauważył, że leży ona na podłodze i nie może wstać. Wziął ją na ręce i zaniósł do salonu kładąc ją na sofie. Starał się rozbudzić dziewczynę, ale nic nie dawało pozytywnych rezultatów. W końcu postanowił pójść po wodę. Nalał do szklanki wodę i wrócił do swojej nieprzytomnej przyjaciółki. Pokropił ją kilkoma kropelkami napoju a dziewczyna po krótkim czasie się obudziła. Zestresowany całą tą sytuacją chłopak odetchnął z wielką ulgą i opadł na wygodny fotel. Nieświadoma tego co się stało dziewczyna powoli wstała do pozycji siedzącej lecz od razu spadła do wcześniejszej pozycji.
-Co się stało Violu?-zapytał się dziewczyny chłopak.
Violetta nie wiedziała co odpowiedzieć. Nie chciała mu mówić o swojej chorobie więc postanowiła skłamać.
-Poślizgnęłam się.-nastała między nimi niezręczna cisza którą dziewczyna próbowała złagodzić.
-Leon zaniesiesz mnie do pokoju. Sama nie dam rady.
Verdas nic nie odpowiedział tylko wziął dziewczynę na ręce i zaniósł do jej sypialni po czym wyszedł z jej mieszkania zamykając zapasowymi kluczykami drzwi wejściowe.
Następny dzień
Castillo obudziła się za pomocą promyczków słońca które przedzierały się do jej pokoju. Nie pamiętała co się dnia wczorajszego stało. Nagle wspomnienia przyszły do niej ze zdwojoną siłą. Przypomniała sobie jak go okłamała. Nie mogła sobie tego wybaczyć lecz nie mogła inaczej postąpić. Po chwili zorientowała się, że jest w ciuchach w których wczoraj chodziła. Postanowiła więc, że pójdzie pod prysznic. Wzięła potrzebne ciuchy i wybrała się do łazienki. Szybkim ruchem ręki zdjęła z siebie ubranie w którym spała. Powoli weszła pod prysznic bojąc się, że się przewróci. Starannie wybrała opcję ciepłej wody i delikatnie odkręciła kran. Woda leniwie latała po jej ciele. W tym momencie nie myślała o niczym. Miała święty spokój od świata rzeczywistego. Lecz co dobre nie trwa wiecznie. Wzięła ręczniki które wisiały. Okryła się jednym a drugim zrobiła kokon ze swoich włosów. Podeszła do szafki i wyjęła z niej suszarkę do włosów. Wysuszyła starannie włosy i zrobiła lekki makijaż a na samym końcu się ubrała. Po skończeniu porannych czynności posprzątała po sobie i poszła do kuchni zrobić małe śniadanie. Będąc w kuchni nabrała ochoty na sałatkę owocową więc ją sobie zrobiła. Ws trakcie jedzenia śniadania za wibrował jej telefon co informowało ją o przychodzącej wiadomości. Podeszła do torebki i wyjęła z niej telefon komórkowy i odczytała wiadomość:

Spotkajmy się o 10 w parku niedaleko twojego domu.

Chciała się przekonać kto wysłał jej tego SMS-a więc sprawdziła nadawcę. Nadawcą okazał się jej przyjaciel Leon. Spokojnie spojrzała na zegar wiszący w kuchni. Zegar wskazywał godzinę 9:30 więc dziewczyna spokojnie mogła dokończyć rozpoczęte śniadanie. Po zjedzonym posiłku spojrzała na godzinę. Była 9:47 więc spokojnie mogła już wychodzić. Szybkim krokiem wyszła z mieszkania i zamknęła go na klucz. Już nieco wolniej poszła do wyjścia. Wchodząc do parku zauważyła już siedzącego przyjaciela. Wyglądał jakby się stresował. Powtarzał coś sobie. Było to widać po poruszanych przez niego wargach. Niepewnym krokiem podeszła do kolegi i przywitała się z nim.
-Hej Leon.
-Hej Violu.-wypowiadając to słowo przytulił ją.
-A więc po co chciałeś się spotkać?
-A więc chciałem ci powiedzieć, że przyjaźnimy się już od dłuższego czasu... dokładnie dwa lata... no i ten ja chciałem ci powiedzieć, że... nie nie powiem tego...
-Leon powiedz nie bój się.
-No bo chyba się w tobie zakochałem... i chciałem się ciebie zapytać czy czujesz to samo...
Gdy dziewczyna usłyszała słowa przyjaciela momentalnie do jej oczu napłynęły łzy. Nie mogli być razem ponieważ ona jest chora na białaczkę.
-Leon... my nie możemy...-powiedziała dziewczyna płacząc i uciekła z parku.

___________________
Wiem, że krótki, ale następny postaram się dodać trochę dłuższy xD
Mam nadzieję, że mi się uda.

/Catvang

Evelcia:
Haha a tu wasza kochana Ja xD
Głosujcie w ankiecie, bo muszę wiedzieć kto ma rację xD Chodź wiadomo że Minionki do kosmicie, ale Natalia nie podziela mojego zdania xD
 Evelcia <33

One Part 6/ Marcesca: Łzy cz. 1 / Evelcia

Śliczna brunetka szła pewnym krokiem korytarzem szkolnym, jej włosy powiewały z powodu jej szybkiego kroku, uśmiechała się zimno do wszystkich, a jej serce pękało. Weszła do sali tanecznej która świeciła pustkami, lustra które były na każdej ścianie dodawały temu miejscu tajemniczej atmosfery. Dziewczyna podeszła do okna i położył na nim swoją torbę i laptopa. Z urządzenia puściła melodie do Summer Paradise, a jej nogi same rwały się do tańca. Tańczyła perfekcyjnie, taniec to jej życie chciała znać jak najwięcej układów. Od dziecka pragnęła zostać profesjonalną tancerką, tańczyć w programach, w teledyskach, być sławna na całym świecie. Wiedziała że jej marzenia się nie spełnią, bo kto by chciał być fanem dziewczyny która sądzi że jest najlepsza? Która nie przejmuje się losem innych? Która może zrobić wszystko? To były tylko pozory, naprawdę dziewczyna jest ciepła, miła i przyjazna, ale tylko gdy ma poczucie bezpieczeństwo i wie że ktoś ją wspiera. Niestety straciła jedyną osobę której ufała, przez co się diametralnie zmieniła. Na samo wspomnienie tamtego dnia dziewczyna usiadła na zimnym parkiecie.

Był chłodny jesienny wieczór, mgła zbierała się nad powierzchnią ziemi, ludzie już dawno spali zamknięci w domach, ale nie one, dwie nierozłączne przyjaciółki- Violetta i Francesca, Francesca i Violetta. Jak by nie było, to one zawsze się wspierały i pomagały sobie i innym, zawsze uśmiechnięte i uprzejme. Wszystko było wspaniale, lecz gdy przyjaciółki wracały do domu, to Viola spadła z krawężnika prosto pod koła rozpędzonego tira, zginęła, nigdy już się nie zaśmiała, nie zapłakała i nie pomogła. Jej marzenia się nie spełniły i nigdy nie spełnią. Francesca płakała, jej przyjaciółka zginęła na jej oczach, a ona nie mogła nic zrobić. Karetka nawet nie przyjechała, nikt nie dawał jej szans już, wiedzieli że odeszła od nich, ale włoszka nie dopuszczała do siebie tej myśli, mimo że dokładnie widziała całe zdarzenie, nie potrafiła w to uwierzyć.

Po bladym policzku włoszki spłynęła jedna przeźroczysta łza. Miną rok, dokładny rok, a ona nadal w to nie wierz. Po śmierci Violetty zmieniła się, obwiniała siebie o jej śmierć i krzywdziła innych by oni też poczuli ten ból który jej towarzyszył na każdym kroku, gdzie nie spojrzała przypominały jej się chwile spędzone z nią, były najlepszymi przyjaciółkami i wszędzie chodziły razem, dlatego każde miejsce które odwiedza Francesca kojarzy jej się z Violą. Tęskni ale nie daje po sobie tego poznać. Woli być zimna dla innych, niż żeby ktoś się nad nią litował.
Dziewczyna wstała z posadzki, po czym skierowała się po swój telefon. Nawet nie wiedziała kiedy weszła na folder ze zdjęciami, była tam ona i szatynka. Po policzku brunetki spłynęła kolejna gorzka łza, nie starła jej, tak dawno dawała upust łzom, dawno płakała, starała się być zimną bez uczuciową dziewczyną i wychodziło jej to. Choć przyrzekały sobie że zawsze będą sobą nawet jeśli druga odejdzie. Kolejna gorzka łza wypłynęła z jej oczu. Tej również nie starła, ale zrobił to ktoś inny. Dziewczyna oderwała wzrok od komórki i spojrzała w górę, jej oczom ukazał się wysoki brunet o pięknych, błyszczących, brązowych oczach.
-Nie wiedziałem że płaczesz.- powiedział i starł kolejną gorzką łzę która spływała po lekko zaróżowiałym policzku włoszki. Dziewczyna spojrzała w jego oczy i powiedziała łamiącym się głosem.

-Ja też mam uczucia, a moje serce nie jest z kamienia i tak mam serce. Nawet ja czuje radość, złość i smutek. Nie cieszy mnie smutek innych. Nie wściekam się widząc szczęście ludzi. Nie płacze bo złamie paznokcia. Nie jestem taka jak wszyscy sądzą.- te słowa urzekły chłopaka, były piękne i głębokie. Od zawsze wiedział ze dziewczyna jest inna niż ludzie o niej sądzą. Nigdy nie widział jej w takim stanie, nigdy nie widział jak płacze. Sądził że ona nie płacze. Mylił się. Mylił się co do niej. Francesca ściągnęła delikatnie jego rękę ze swojego policzka, złapała torebkę i laptopa, po czym ruszyła ku wyjściu. Lecz poczuła jak ktoś łapie ją za rękę i odwraca w swoją stronę. Dziewczyna stała teraz twarzą w twarz z chłopakiem, patrzyli w swoje oczy, nie liczyło się nic co dzieje się na około, liczyli się tylko oni i ta chwila.
Włoszka szybko się otrząsnęła i wybiegła z sali. Otworzyła się przy Marco, a nie było to w jej zwyczaju. Gdy była z nim czuła motylki w brzuchu, lecz tego nie chciała, wiedziała że jeśli się zakocha to się zmieni, a nie chciała tego. Mimo że nie podobała jej się to jak się zachowuje, ale tylko tak mogła oderwać się od wspomnień które towarzyszą jej na każdym kroku.
~~~~
Siedziała na cmentarzu, płakała, wylewała mnóstwo łez i nie mogła przestać. Patrzyła na grób swojej przyjaciółki która zawsze była przy niej, pocieszała ją, uspokajała i rozweselała. Włoszka pogładziła wyryty napis na nagrobku.  
*Violetta Castillo*
Urodzona 01.04.1995 r.
Zmarła 08.10.2012 r.

Wiedziała że przyjaciółka ją obserwuje i nie jest szczęśliwa z powodu zmiany brązowookiej. Ta myśl dobiła dziewczynę jeszcze bardziej, kolejne słone łzy zaczęły wypływać z jej oczu, ponownie otarła ją ręka chłopaka. Francesca podniosła powieki ukazując przy tym swoje piękne niczym bursztyny oczy, zobaczyła tą samą osobę co dzisiaj rano w sali tanecznej. 
-Masz racje jesteś inna niż ludzie sądzą.- wyszeptał chłopak i przytulił ją do siebie, dziewczyna nie protestowała tylko wtuliła się w jego gorący tors Marco.- Źle Cię oceniłem, ty też masz uczucia tylko boisz się je okazywać.- powiedział i przytulił ją jeszcze mocnej, jak by bał się że może uciec. Teraz zauważył że pod maską zimnej diablicy kryje się krucha i miła dziewczyna, tylko się zagubiła i nie wie jak wyjść z tego labiryntu zmartwień.- Pozwól mi odnaleźć prawdziwą Francesce.- poprosił, chciał poznać prawdziwą ją, chciał usłyszeć jak się śmieje, chciał dla niej jak najlepiej.
-Pozwalam.- wyszeptała, a z jej oczu poleciała kolejna łza, tym razem łza szczęścia. Cieszyło ja to że ktoś wreszcie w nią uwierzył, że może być przy nim sobą, że jest.
***************************************************************************
Nawet mi się podoba xD 
Niedługo pojawi sie druga część :D 
Wiem ze miał być wczoraj, ale co chwilę pisałam kasowałam bo nie miałam pomysłu.
Aż tu nagle o pierwszej w nocy BUM! Dostałam olśnienia! Normalnie światełko zaświeciło się w tej mojej mojej małej pustej główce xD 
A no właśnie! Ktoś mi sie włamał na bloggera dlatego teraz mam
 nowe konto i nazywam się Evelcia Comello :D 
Evelcia<33