Kolejny raz dziewczyna siedziała i
czekała na swojego lekarza. Czekała tam jak skazaniec na wyrok. Nie
wiedziała czy jej stan się pogorszył czy polepszył. Bała się
swoich wyników. Wiedziała, że nie będą złe, ale wolała o tym
nie myśleć. Zastanawiała się dlaczego ją to przytrafiło. Nikt
nie znał na to odpowiedzi. Po prostu Bóg tak chciał. Chciał ją
już mieć przy sobie. Nie dane jej było zostać za ziemi przy jej
ukochanej rodzinie. Miała tylko jedną osobę. To był jej
najlepszy przyjaciel. On jedyny nie wiedział o chorobie dziewczyny.
Nie chciała mu mówić ponieważ by się tylko przejmował. Nagle do
białego pomieszczenia wszedł lekarz z miną która nic nie mówiła.
To było dla niej najgorsze. Nie wiedziała co się z nią dzieje.
Postanowiła zapytać.
-Doktorze. I jak wyniki?
-Wyniki nie wyszły najgorzej lecz nie
lepiej niż tydzień temu. Rak szybko się rozwija. Nie wiemy ile
zostało pani życia.
Widać było, że lekarz mówił to z
przejęciem. Mężczyzna podał Castillo kartkę z wynikami w
pospiesznie wyszedł aby dziewczyna nie zalała go lawiną pytań.
Violetta wstała z zimnego siedzenia i skierowała się do wyjścia.
Załamana opuściła szpital. Nie wiedziała jak ma to powiedzieć
najbliższym. Bała się ich reakcji. Wchodząc do swojego mieszkania
załamana padła na miękką sofę i zaczęła płakać. Nie
wiedziała co zrobić. I tak umrze. Zastanawiała się tylko jak to
powiedzieć Verdasowi. Nie chciała go ranić. Wiedziała jak to się
skończy. Postanowiła się ogarnąć. Nie wiedziała kiedy Leon
przyjdzie do jej mieszkania. Codziennie do niej przychodził pogadać.
Schowała kartkę do szuflady zamykanej na kluczyk i pobiegła do
łazienki. Postanowiła wziąć kąpiel. Wróciła się do swojej
sypialni po strój i wróciła się do łazienki. Odświeżyła się
i pomalowała na nowo. Po skończeniu całego procesu odświeżenia
usłyszała dzwonek do drzwi. Nieświadoma tego kto tam stoi
otworzyła drzwi. Stał tam przystojny brunet. Przyjaciel
dziewiętnastolatki. Wpuściła go do środka.
-Chcesz coś do picia?
-Jak już pytasz to poproszę kawę.
Dziewczyna nic na to nie odpowiedziała
tylko udała się do swojej kuchni w celu zrobienia napoju. Nagle
poczuła silny ból w brzuchu i upuściła czajnik z wodą. Hałas
ten usłyszał Leon i natychmiastowo przybiegł do swojej
przyjaciółki. Zauważył, że leży ona na podłodze i nie może
wstać. Wziął ją na ręce i zaniósł do salonu kładąc ją na
sofie. Starał się rozbudzić dziewczynę, ale nic nie dawało
pozytywnych rezultatów. W końcu postanowił pójść po wodę.
Nalał do szklanki wodę i wrócił do swojej nieprzytomnej
przyjaciółki. Pokropił ją kilkoma kropelkami napoju a dziewczyna
po krótkim czasie się obudziła. Zestresowany całą tą sytuacją
chłopak odetchnął z wielką ulgą i opadł na wygodny fotel.
Nieświadoma tego co się stało dziewczyna powoli wstała do pozycji
siedzącej lecz od razu spadła do wcześniejszej pozycji.
-Co się stało Violu?-zapytał się
dziewczyny chłopak.
Violetta nie wiedziała co
odpowiedzieć. Nie chciała mu mówić o swojej chorobie więc
postanowiła skłamać.
-Poślizgnęłam się.-nastała między
nimi niezręczna cisza którą dziewczyna próbowała złagodzić.
-Leon zaniesiesz mnie do pokoju. Sama
nie dam rady.
Verdas nic nie odpowiedział tylko
wziął dziewczynę na ręce i zaniósł do jej sypialni po czym
wyszedł z jej mieszkania zamykając zapasowymi kluczykami drzwi
wejściowe.
Następny dzień
Castillo obudziła się za pomocą
promyczków słońca które przedzierały się do jej pokoju. Nie
pamiętała co się dnia wczorajszego stało. Nagle wspomnienia
przyszły do niej ze zdwojoną siłą. Przypomniała sobie jak go
okłamała. Nie mogła sobie tego wybaczyć lecz nie mogła inaczej
postąpić. Po chwili zorientowała się, że jest w ciuchach w
których wczoraj chodziła. Postanowiła więc, że pójdzie pod
prysznic. Wzięła potrzebne ciuchy i wybrała się do łazienki.
Szybkim ruchem ręki zdjęła z siebie ubranie w którym spała.
Powoli weszła pod prysznic bojąc się, że się przewróci.
Starannie wybrała opcję ciepłej wody i delikatnie odkręciła
kran. Woda leniwie latała po jej ciele. W tym momencie nie myślała
o niczym. Miała święty spokój od świata rzeczywistego. Lecz co
dobre nie trwa wiecznie. Wzięła ręczniki które wisiały. Okryła
się jednym a drugim zrobiła kokon ze swoich włosów. Podeszła do
szafki i wyjęła z niej suszarkę do włosów. Wysuszyła starannie
włosy i zrobiła lekki makijaż a na samym końcu się ubrała. Po
skończeniu porannych czynności posprzątała po sobie i poszła do
kuchni zrobić małe śniadanie. Będąc w kuchni nabrała ochoty na
sałatkę owocową więc ją sobie zrobiła. Ws trakcie jedzenia
śniadania za wibrował jej telefon co informowało ją o
przychodzącej wiadomości. Podeszła do torebki i wyjęła z niej
telefon komórkowy i odczytała wiadomość:
Spotkajmy się o 10 w parku niedaleko
twojego domu.
Chciała się przekonać kto wysłał
jej tego SMS-a więc sprawdziła nadawcę. Nadawcą okazał się jej
przyjaciel Leon. Spokojnie spojrzała na zegar wiszący w kuchni.
Zegar wskazywał godzinę 9:30 więc dziewczyna spokojnie mogła
dokończyć rozpoczęte śniadanie. Po zjedzonym posiłku spojrzała
na godzinę. Była 9:47 więc spokojnie mogła już wychodzić.
Szybkim krokiem wyszła z mieszkania i zamknęła go na klucz. Już
nieco wolniej poszła do wyjścia. Wchodząc do parku zauważyła już
siedzącego przyjaciela. Wyglądał jakby się stresował. Powtarzał
coś sobie. Było to widać po poruszanych przez niego wargach.
Niepewnym krokiem podeszła do kolegi i przywitała się z nim.
-Hej Leon.
-Hej Violu.-wypowiadając to słowo
przytulił ją.
-A więc po co chciałeś się spotkać?
-A więc chciałem ci powiedzieć, że
przyjaźnimy się już od dłuższego czasu... dokładnie dwa lata...
no i ten ja chciałem ci powiedzieć, że... nie nie powiem tego...
-Leon powiedz nie bój się.
-No bo chyba się w tobie zakochałem...
i chciałem się ciebie zapytać czy czujesz to samo...
Gdy dziewczyna usłyszała słowa
przyjaciela momentalnie do jej oczu napłynęły łzy. Nie mogli być
razem ponieważ ona jest chora na białaczkę.
-Leon... my nie możemy...-powiedziała
dziewczyna płacząc i uciekła z parku.
___________________
Wiem, że krótki, ale następny postaram się dodać trochę dłuższy xD
Mam nadzieję, że mi się uda.
/Catvang
Evelcia:
Haha a tu wasza kochana Ja xD
Głosujcie w ankiecie, bo muszę wiedzieć kto ma rację xD Chodź wiadomo że Minionki do kosmicie, ale Natalia nie podziela mojego zdania xD
Evelcia <33
Evelcia:
Haha a tu wasza kochana Ja xD
Głosujcie w ankiecie, bo muszę wiedzieć kto ma rację xD Chodź wiadomo że Minionki do kosmicie, ale Natalia nie podziela mojego zdania xD
Evelcia <33
kocham ♥ zapraszam do mnie jortini-first-love.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńSuper ;)mam nadzieję, że bd happy end;D czekam na następną część ;)
OdpowiedzUsuńŚwietny !!
OdpowiedzUsuńLeon kocha Viole jak słodko ;)
Z niecierpliwością czekam na next :)
super rozdział! <3
OdpowiedzUsuńzapraszam do siebie!
http://kim-jack-one-shot.blogspot.com
Błagam Cię, daj kolejną część ;)
OdpowiedzUsuńWspaniały rozdział.
OdpowiedzUsuńKocham każdy twój one part.
A ten był taki smutny. Wspaniale opisujesz uczucia bohaterów za co cię uwielbiam <3
Już nie mogę się doczekać następnego :)
Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńHej :)
OdpowiedzUsuńA czemu ja nic nie wiedziałam o tym blogu? Znalazłam go dopiero jakąś godzinę temu, i to przez przypadek xD No, ale nie żałujeeeeee! :D
Super cudny part <333 Viola chora na białaczkę? Oo, smutam :( :( Nie umieraj, Violu... Leon chce z nią być, a ona nie chce go zranić swoim odejściem, jakie to piękne...
Wiem, komentarz głupi i bez sensu, ale nie wiem co napisać :p
Zapraszam jeszcze do mnie, chociaż Evela chyba już czyta mojego bloga xD
http://kochajmarziwierzjeslimozesz.blogspot.com/
Już dodaję bloga fo obserwowanych xD